wtorek, 18 sierpnia 2020

Analiza 1.1 – Czyli historia fantastycznego zoo, niemowlaka-gangstera i wielkiego chaosu.


Jest to pierwsza analiza, więc wypadałoby napisać kilka słów, jak do tego doszło, że założyłyśmy naszą cudną Bidną Analizatornię.
Wszystko zaczęło się pewnego pięknego, czerwcowego wieczoru. Wspólnie przeglądałyśmy różne spisy fanfiction, poszukując jakiegoś ciekawego opowiadania, które umiliłoby nam czas, ale… ale trafiłyśmy w najczarniejsze otchłanie Internetu, czyli do świata opek na miarę tych onetowskich. 
Początkowo chciałyśmy być uczynne dla autorki (wtedy jeszcze nie byłyśmy pewne czy to aŁtorka) i z grzeczności wypisałyśmy wszystkie błędy, które znajdowały się w pierwszych pięciu akapitach. To dopiero brak reakcji aŁtorki i niepoprawienie wytkniętych błędów zasiały w naszych głowach szalony pomysł.
Jeszcze wtedy nie byłyśmy pewne, w jakim kierunku rozwiną się nasze wieczorne przygody ze światem opek, do którego powróciłyśmy po latach. Być może niektórzy mogliby pamiętać nasze stare nicki, ale postanowiłyśmy odrodzić się na nowo. Zatem zapraszamy Was do nowego projektu! 

O jakim opku była mowa powyżej? Zacnym. Mocnym. Bezdennie nielogicznym i chaotycznym. Szanowna Dzik Samuraj popełniła opko o wdzięcznej nazwie Smok, kruk, wilk, wąż, niedźwiedź. Tak, jeszcze trochę i wyszłoby nam z tego całe zoo.
Jest to tFór wspaniały, traktujący o motywie zagubienia między wsią a miastem, w którym wyraźna do tej pory granica między plebsem a panami feudalnymi zaciera się z każdym akapitem, choć nie bez oporu. 
Zostałyśmy poczęstowane (zapewne nieumyślnie) mnogą liczbą crossoverów. Do najbardziej znanych uniwersów, którymi raczy nas wyżej wspomniane opko, zaliczają się: Zmierzch, Detroit: Become Human, Obcy, twórczość Edgara Allana Poego.
Jak to w opkach bywa, absurd goni absurd: oczy lewitują, ręce wyrastają z kącików ust, niemowlaki na tripach po mleku zostają przedszkolnymi badassami, a automaty z bułkami walczą o emancypację pieczywa.
Zapraszamy. ^^
Wypowiedzi Kapłanki zapisane będą kolorem fioletowym, a Inkwizytor zielonym.

Disclaimer: punktacja i miejsce na podium zostaną przyznane po analizie wszystkich rozdziałów.


Rozdział 1



- Szeptucho! - drzwi do małej, drewnianej chaty z hukiem uderzyły o spróchniałą ścianę. Starsza kobieta o białych włosach i tego samego koloru oczach nawet nie drgnęła - Pomóż mu! On umiera! Mój jedyny! Mój pierworodny! Straciłem żonę przy porodzie.. Jej ofiara nie może pójść na marne! Błagam!
Zaczynamy z grubej rury. Ściana tekstu, brak wcięć akapitowych i dywizy. Wszędzie (o zgrozo) dywizy! Jednak tym, co martwi mnie najbardziej, jest pierwsze słowo po dywizie… Szeptucha. Kim, do jasnej ciasnej, jest w uniwersum Naruto Szeptucha? Coś pominęłam? Czegoś nie obejrzałam? Nie wydaje mi się. 
Szeptucha szeptuchą, najwyżej jakiś zbłąkany wiedźmin będzie miał coś do roboty, ale nie widzisz tych emocji? Są piękne. Wczuwam się wybitnie w tę postać.  
Mamy główną bohaterkę, okej. Lećmy dalej. Pomijam już to, że nagle bohaterem stają się drewniane drzwi… Widzę, że aŁtorka wprowadza nastrój.
Narzekasz na drzwi? Proszę cię, to przynajmniej jakaś innowacja. :D

Powoli wstała z krzesła, po czym niespiesznym krokiem podeszła do gościa. Stał przed nią sam Hamura. Głowa rodu Otsutsuki. 
Nie znam tego klanu. Kojarzysz, Kapłanko?
Coś mi świta, że słyszałam o klanie Ōtsutsuki, ale co ja tam wiem...

W oczach miał łzy a w rękach trzymał małe zawiniątko. Gdy odwinęła kolejne warstwy materiału jej oczom ukazał się niemowlak. Jego oddech był płytki a ciało sine. Jednak bardziej zaskakujący był fakt emanujących białą poświatą sznyt.
Sznyt? Niezły gangster z tego niemowlaka. Co zrobił? Nasrał innemu dzieciakowi do pieluszki?! Ukradł mleko?! 
No cóż. Mamy włamanie do chaty starej babci, sinego niemowlaka, który zwiał z zakładu poprawczego. A co jest w tym wszystkim najlepsze? Że nic więcej się o tym nie dowiadujemy. Okej. 

Układały się one w symbole, które kobieta doskonale znała. Był to pradawny język wodzów założycieli ich klanu.
Czy ja dobrze zrozumiałam? Pradawny język wodzów założycieli klanu…? To w jakim języku mówili ich potomkowie?
Bo wiesz, tylko wodzowie klanu mówili w tym języku, reszta plebsu mówiła jakimś uniwersalnym, czy coś…  

- Nadszedł czas.. - szepnęła dotykając jego zimnej głowy - Hamuro rozpal ogień! Dodaj babke lancetową! 
A nie lancetowatą? Czy to jakaś dziwna odmiana w tym uniwersum?

Pospiesz się na bogów! Twój pierworodny syn został poczęty osiemnaście lat przed Lawiną Ognia. W noc, w którą spadł pierwszy wiosenny deszcz. Dzisiaj przyszedł na świat. 
Zaczynam rozumieć, dlaczego matka zmarła. Urodzić osiemnastolatka? Ałć.
A może to jakaś dziwna anomalia, której nie rozumiemy? Bo niby kobieta ciężarna była osiemnaście lat, ale na świat przyszedł noworodek…
Ta Lawina Ognia musi mieć jakieś właściwości odmładzające!

Dzisiaj gdy gwiazdy przecinają niebo! Wiem to Hamuro! To on! To on nas odkupi! - krzyknęła wyciągając ręce w stronę mężczyzny - Daj mi go Hamuro! Daj mi Twego syna!
Chwila, chwila. To on się nie urodził, że teraz się rodzi? Dziecię się rodzi, niebo truchleje… A my dalej nie rozumiemy, co się dzieje.
Dziecko Schrödingera, Kapłanko.

- A co jeśli się mylisz stara wiedźmo?! - przycisnął go mocniej do piersi - Nie przeżyje tego!
Kto nie przeżyje? Ojciec? Dziecko? 
A może mózg czytającego?

- Hamuro - podeszła do drewnianego regału. Powoli przejechała ręką po gładkiej, zimnej powierzchni - Chyba nie myślisz, że  Twoja wola jest dla mnie znacząca? - strąciła na podłogę palącą się świeczkę. Ogień zajął stare księgi przez co pokój oświetlony został pomarańczowym światłem. Na ścianach pojawiły się cienie zwierząt. Smoka, kruka, wilka, węża i niedźwiedzia. 
Tak, te cienie są najważniejsze. Co z tego, że pokój się pali, nie? 
To teraz trochę logiki. Żeby pojawiły się cienie, coś musi je rzucać. Rozumiem, że zwierzęta przez te otwarte drzwi weszły? A skoro Hamura mieszka na księżycu, to… 
Dokładnie. A Łajka stoi pod bramą i skamle, żeby ją wpuścić. 

Poruszały się chaotycznie, jakby były spłoszone. - Moimi Panami są tylko Bogowie! Ty marny śmiertelniku! - krzyknęła wbijając mu ukryty sztylet prosto w krtań. 
Hamura. Ten Hamura. Założyciel shinobi księżyca. I on tu jest poniewierany przez jakąś starą babę…? Zgroza! Hamura? Śmiertelnik?! CO?!
Kapłanko! Oddychaj!
Inkwizytorze, przejmij pałeczkę. Bo ja w tym momencie umieram. 

Hamura upadł na kolana. Wraz z wypływającą z jego szyi krwią ulatywało z niego życie. Kobieta schyliła się i wyszarpnęła dziecko z jego uścisku. Odwinęła wiotczejące ciało z koca. 
To w końcu dziecko oberwało sztyletem? Masz jakąś inną propozycję, dlaczego dziecko zwiotczało? 
Za mało mleka mu w tym więzieniu dawali…

Z nagim chłopcem stanęła nad ogniem. Cienie zwierząt zaczęły poruszać się jeszcze bardziej chaotycznie. Chata zaczęła się trząść.
- Obudź się! - bez zawahania wrzuciła nowo-narodzonego w płomień.
Ja rozumiem nie lubić dzieci. Ale serio? Tak bez zawahania? To mimo wszystko lekka przesada. 

Z jego ciała zniknęły promieniujące białym światłem rany. 
Ale... dlaczego? Skąd te rany? I dlaczego zniknęły? Dotyk, który leczy? Jak to się ma w ogóle do całości opowiadania?! *Kapłanka pada na ziemię i przeżywa zawał drugiego stopnia*
Zasmucę cię, Kapłanko. Obawiam się, że to nie ostatni taki moment w tym opku. 

Zamiast nich na klatce piersiowej dziecka ogień wypalił sześć czarnych znaków tworzących półkole.
Krzyk dziecka rozniósł się echem we wszystkie zakątki Konohy. Wtórowały mu dzikie bestie na ścianach starej chaty.
Skąd się Hamura wziął w Konosze? I od kiedy cienie mają głos? *Patrzy podejrzliwie za siebie* Może to ja żyję w jakimś innym uniwersum?

Obudź się Odkupicielu..
Obudź się
Toneri..
Oj… Biedny Toneri. :(
Mnie bardziej smucą te niedorozwinięte wielokropki. 

***

- Toneri! 
Poczuł się obserwowany. 
Manię prześladowczą należy leczyć, Toneri.
A skoro mowa o manii prześladowczej… *Kapłanka znów odwraca się i patrzy podejrzliwie na swój cień*
Jeżeli nie widzisz gadających cieni zwierząt, to wszystko w porządku!

Przeniósł wzrok z szyby na kobietę, która zawzięcie machała ręką przed jego twarzą. Wyjął słuchawki z uszu.
- Toneri! Mówię do Ciebie!
- Nie rozumiesz, że nie mam ochoty z Wami rozmawiać, mamo? -  burknął mierząc kobietę złowrogim spojrzeniem.
To matka go obserwowała, tak? 
*Mania prześladowcza intensifies*

- Nie bądź dzieckiem, To-ne-ri - zaświergotała w odpowiedzi, sylabizując jego imię.
Nie, no co ty, nikt się nie domyślił, AŁ-TOR-KO!
Czy ty sylabizujesz, Kapłanko?

Uśmiechnęła się. Wyciągnęła mocno ciało aby móc sięgnąć do białych włosów chłopaka. 
Co? Skąd ona to ciało wyciągnęła?
Naprawdę chcesz wiedzieć? 

(...)  Nikt mnie nie pytał, czy chce mieszkać w tej zasranej wsi - mruknął. Włączył ulubioną playlistę.
No… nas nikt nie pytał, czy jesteśmy gotowe na coś takiego… Przy okazji – jaka jest ulubiona playlista Toneriego? Agonalne dźwięki shinobi ziemi? 
Gangsta rap ze żłobka. Ach! Te wspomnienia pierwszego skradzionego mleka!

Nagle jego ciało zaczęło piec.
Jaki piec? Kaflowy? Gdzie? Dlaczego? Nie no, czepiam się trochę na siłę, ale...
… ale naprawdę – jaki piec?

Na początku czuł ból jakby ktoś ciął mu skórę żyletką. Po chwili przerodził się on w żywy ogień ogarniający go od stóp do czubka głowy. 
No dobra, lekarz ze mnie żaden, ale stawiam diagnozę – Toneri jest emo.

Krzyknął i podskoczył na tyle, na ile pozwalały mu pasy bezpieczeństwa i mała przestrzeń w aucie. Telefon spadł z jego kolan ciągnąc za sobą słuchawki.
Domyślam się, że pod koniec opka uznam, że te pasy były koniecznością. 

- Witaj w Konoha, Toneri - podniósł głowę przerażony. Napotkał wzrok obojga rodziców odwróconych do niego, nienaturalnie szeroko uśmiechniętych
Moja teoria na ten moment – Toneri tak naprawdę jest chory psychicznie, a rodzice wiozą go do zakładu dla czubków. Pierwsze objawy jego choroby zaś były widoczne już za czasów niemowlęcych, gdy kradł mleko i wciągał je nosem
A teraz już jest zapinany czasowo w pasy bezpieczeństwa! Wszystko składa się w logiczną całość! 

To miasteczko było dla niego za małe. 
Pewnie nie było w stanie pomieścić jego zajebiście wielkiego ego.

Jednocześnie wydawało mu się nie kończyć. 
Przed chwilą Konoha była wsią. To jak mała była Suna, w której do tej pory mieszkał?

Wszystko wokół było nudne, nijakie, szare. Pola, wzgórza, domy, lasy.
Jednym słowem – wieś, jakich mało. 

Jednocześnie tajemnicze i w pewien sposób przytłaczające. Gdy jechał na deskorolce do nowej szkoły nie minęło go żadne auto. Każdy spacerujący człowiek machał mu na przywitanie. Starał się odwzajemnić gest z wymuszonym uśmiechem.
To po co rodzice zapinali go w pasy, skoro jechał na deskorolce do szkoły? Czyżby teoria z psychiatrykiem nabierała sensu?!
Wszystko jest bardziej sensowne niż fabuła. Podziwiam, że bohater starał się uśmiechnąć wymuszenie. Żeby nikt nie pomyślał, że jest miły, czy coś równie strasznego…

Szkoła, do której od dzisiaj miał uczęszczać była trzy razy mniejsza niż poprzednie liceum. Chwycił deskorolkę w rękę i powoli ruszył do środka. To co zobaczył bardzo go zaskoczyło. Ludzie uczący się w tej szkole byli.. całkowicie normalni? Tacy jak jego przyjaciele z Suny. Nie nosili mundurków. Praktycznie każdy miał farbowane na kolorowo włosy, kolczyki. Spodziewał się raczej czegoś bardziej pasującego do otoczenia. Czegoś sztywnego.
Ludzie byli całkowicie normalni? Serio? No ja bym na jego miejscu się spodziewała… sama nie wiem czego.
To wieś jest, pani! Tu ludzie powinni mieć konopne tuniki i prosić pana o zgodę na opuszczenie osady.

- Siemanko! - podskoczył przestraszony gdy wyrósł przed nim obcy włosy chłopak - Jestem Uzumaki Naruto i jestem przewodniczącym tej szkoły. Ty pewnie jesteś Toneri Otsutsuki? - wyciągnął ku niemu rękę.
Obcy-włosy chłopak. O panie! Inkwizytorze, ja wymiękam. Czym, do jasnej cholery, jest wyrastający z ziemi, obcy-włosy chłopak?!
Miał obcego we włosach. Norma na wsi. Tak pewnie nazywali kołtuny. 
AŁtorka chyba jest fanką produkcji Ridleya Scotta.

- Cześć. Myślę, że codziennie nie macie nowej twarzy tutaj - mruknął sarkastycznie, omiatając wzrokiem korytarz i wpatrzonych w niego uczniów - Tak. Jestem Toneri - odwzajemnił gest i uniósł prawy kącik ust starając się, żeby przypominał uśmiech.
Toneri ma paraliż twarzy, że nie umie normalnie się uśmiechać?
No coś ty? Dla plebsu miałby nadwyrężać mięśnie twarzy? Pff… 

(...) Pozwolił Uzumakiemu prowadzić jego monolog. Po prostu szedł kierowany przez niego wśród labiryntów korytarzy i ciekawskich spojrzeń.
Oh. Łaskawy pan Toneri. Pozwolił śmiertelnikowi mówić...
A mógł zabić.

Coś kazało mu obejrzeć się za siebie. Sparaliżowało go.
Co mu kazało? Cienie zwierząt? Znowu?!
Nie, nie, to choroba z twarzy rozprzestrzenia się na całe ciało.

Wszystko wokół niego ucichło gdy zobaczył ICH.
A więc jednak… To oni... OBCY!
Przeprowadzili desant z włosów i teraz chodzą jako wolne jednostki.

Pierwszy wszedł chłopak z ciemnymi, wysoko spiętymi włosami. Wyróżniał się wśród uczniów wzrostem. 
Ale co wzrostem? Był karłem?

Tuż za nim weszła filigranowa, drobna dziewczyna w dwóch koczkach. Otaczała się dziwną, bardzo pozytywną energią. Zdawała się być prawie widoczna. 
Toneri spojrzał na nią i stwierdził, że była prawie widoczna. Nie mam pytań.
Ta energia była niewidoczna. Chyba. Albo dziewczyna – nic mnie już nie zdziwi.

Mogłoby się wydawać, że zamiast stawiać normalne kroki - podskakuje.
Alice Cullen?! Skąd ty tu...? I dlaczego nie sparklisz?!

Ciągnąc przez to za sobą chłopaka w długich, równie ciemnych jak ona włosach. Twarz miał poważną a oczy tak jasne, że prawie całkowicie białe. 
Źrenice też? Łał.

Ostatnia dwójka weszła równo, idąc ramie w ramie. Usłyszał westchnienia zachwytu kobiet obok swojego ucha i kilka złośliwych komentarzy. On był niższy od pierwszego chłopaka, jednak jego sylwetka była lepiej wyrzeźbiona. Czarne włosy opadały na jego twarz w nieładzie. Rozmawiał z NIĄ. 
Z nią?! A to skurczybyk! Ale chwila… kim była ona? ಠ_ಠ
Z czymś mi się kojarzy ta scena… 

Nawet w Sunie nie spotkał kobiety tak pięknej. 
*Temari szlocha po kątach…*
Zaczynam podejrzewać, że w Sunie niczego nie było. 

Jej cera była nieskazitelnie biała. Jak porcelana. 
I tak łatwo się tłukła… 

Z daleka mógł ujrzeć jej malinowe, pełne usta. Przypominała lalkę. Wydawała się tak samo krucha. Całość dopełniały nienaturalnie jasne tęczówki kontrastujące z czernią jej długich, gęstych włosów. Uroku dodawała jej prosta grzywka.
Toneri: fetyszysta grzywek.

Wyglądali jak z innej epoki. 
Niech zgadnę. Niczym niejaki Edward w czasie epidemii hiszpanki?

Już nikt nie miał tak tradycyjnej, japońskiej urody. Nie wpisywali się ówczesny kanon piękna.
Co…? CO? Wskaż mi jedną postać z Naruto, która ma tradycyjną, japońską urodę. Jeżeli trzymasz się kanonu, to żadna z opisywanych przez ciebie postaci jej nie ma!

Jednakże to właśnie sprawiało, że nie mógł oderwać od nich wzroku.
Okej. Nie wiem, Inkwizytorze, jaki był zamysł tej sceny, ale jak dla mnie jest to jawne zerżnięcie z pierwszej części Zmierzchu…
Dobrze, że nie sparklą.

- Toneri? – Uzumaki odwrócił się za nowym kolegą. Podrapał się po włosach kręcąc głową 
Szkoda, że jej nie wykręcił!

- O już poznałeś naszych szkolnych dziwaków?
Cullenów?!
Bo chłopak bez głowy to całkiem normalna sprawa. Prawda, Naruto?

- Ten najwyższy to Nara Shikamaru – kiwnął głową w stronę chłopaka w kitce – Krążą plotki, że dwa razy nie zdał ostatniej klasy gimnazjum. Jest za poważny jak na swój wiek.. 
Shikamaru. Nara Shikamaru. Jedna z najinteligentniejszych postaci w uniwersum Naruto… nie ZDAŁA OSTATNIEJ KLASY GIMNAZJUM?! Nani da fak?
AŁtoreczka tak tylko się z nami droczy. ^^

Ta dziewczyna w koczkach to Tenten Mitsashi. Ona wręcz przeciwnie. Wygląda i zachowuje się jakby miała trzynaście lat. 
Trzynaście? Moim skromnym zdaniem zachowuje się na co najmniej piętnaście! A wnioskuję to z powietrza.
Potężne przesłanki. Nie będę się kłóciła.

Zupełnie nie pasują do siebie z Nejim.. O właśnie! Ta dwójka o dziwacznych oczach to kuzynostwo. Neji i Hinata Hyuga. Hinata piękna dziewczyna prawda? Ale strasznie nieśmiała! Jest nieosiągalna – teatralnie westchnął przykładając wierzch dłoni do czoła 
Jak myślisz, Kapłanko? Element komiczny?
Ciężko powiedzieć, Inkwizytorze. Może w tym uniwersum walenie dłonią w czoło zmusza do refleksji? Czy powinnyśmy obrać tę samą technikę?!

– Jak już mowa o osobach poza zasięgiem: Panie i Panowie bożyszcze nastolatek.. Sasuke Uchiha! Nawet mi się podoba a jestem hetero. Ale słyszałem plotki, że są razem.
To jak mu się podoba, to chyba jednak nie jest hetero… Naruto, ukrywasz coś przed nami? Może autorka wspiera wattpadowskie opowiadania yaoi?
Ukryta ideologia LGBT zaskakuje znienacka! Ukryjcie swoje dzieci pod strzechami, mieszkańcy Konohy!

- Kto?
- Czy Ty mnie słuchasz? – Naruto pokręcił głową z dezaprobatą – Hyuga i Uchiha. Chociaż słyszałem też, że oni wszyscy razem mieszkają. 
AŁtoreczka już się nawet nie ukrywa, że wszystko zerżnęła z Meyer. 
Zaraz się okaże, że cała grupa jest nieśmiertelna, nikt się nie starzeje, a z pobliskiego szpitala znikają rezerwy 0RH+.

A no i że też tak wiesz.. Wszyscy ze sobą żyją.. Ale to tylko plotki. Brzydzę się plotkami.. Ale słyszałem też..
Naruto – Gossip Girl, Konoha edition. 
Komuna hipisowska? 

Toneri już nie słuchał. W głowie wyryła mu się wyłącznie informacja, że są parą. Tym trudniej było mu zaakceptować ten fakt, gdy właśnie para jasnych, pięknych oczu bardzo intensywnie wpatrywała się wprost w niego.
Hinata była głodna, a jego krew tak przyjemnie pulsowała w żyłach… 

***

- Klaso! Poznajcie nowego kolegę.
- Witajcie. Jestem Toneri – powiedział znudzonym głosem po czym ukłonił się nisko. Odpowiedział mu chór nastolatków.
*Ave Tone-rija! – zaśpiewał dźwięcznie chór*

- Gdzie by Cię tu posadzić.. – nauczyciel rozejrzał się po sali po czym klasnął w dłonie – Koło Pana Nary jest miejsce. Na końcu pod oknem. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie.
Z plebsem? Pfff… On, pani, światowy jest. Z Suny.

Zapamiętał te nazwisko. Spojrzał na tą ławkę.
to i tę. 

Chłopak w kitce przyglądał mu się aż nadto natarczywie. 
Nadto natarczywie? To pewnie przez ten przyspieszony puls. Toneri, zachowaj spokój!

Toneri westchnął i wykonał polecenie nauczyciela. Rzucił plecak na ziemie i opadł ciężko na krzesełko.
Swoją zgrabną pupeczką.
A chór nastolatków zawtórował dźwięcznie...

- Cześć nowy – spojrzał w lewo. Napotkał parę czarnych, świdrujących go oczu.
Które lewitowały w powietrzu. Aha. Może to Gaara i jego technika?
Inkwizytorze, Gaara na szczęście pozostał, prawdopodobnie, w Sunie. I niech lepiej się nigdzie stamtąd nie rusza!

- Cześć przerośnięty chłopaku, który wygląda jakby miał zaraz zasnąć – odszczeknął mu się. 
Jaki ten plebs niewychowany… Do pana tak?! Bezbożnik jeden…

Nie mógł przepuścić odpyskowania. Mimo, że aura otaczająca Nare była przytłaczająca, a wręcz niebezpieczna.
Złowrogo łypała na Toneriego, ale ten dzielny był! Nie dał się jakiejś tam aurze.

- Shikamaru – uśmiechnął się w sposób, którego Otsutsuki nie był w stanie odczytać. Przypominał uśmiech zadowolenia. 
Toneri, uważaj! To hipnoza! Nie patrz mu w te (lewitujące) oczy, bo rano znajdziesz ślady kłów na swojej szyi!

Wyciągnął ku niemu rękę.
- Toneri – odwzajemnił gest. W momencie, w którym uścisnął jego dłoń za oknem stado wron i kruków poderwało się do lotu. 
Itachi?! A może Edgar Allan Poe?!
Nie, nie. Po prostu zwierzęta nie wytrzymały tego nadmiaru zajebistości, kiedy pan postanowił zbratać się z pospólstwem.

Kilka z nich uderzyło o szybę. Chłopak potrząsnął głową, gdy usłyszał tuż koło niej trzepotanie skrzydeł.
Nara nie spuszczał z niego wzroku.
Z kogo? Z tego wrona? Kruka? Toneriego?

- A więc jednak moje przeczucie po raz kolejny było trafione, co? – to zdanie Shikamaru zachował już dla siebie. Wiedział, że nadejdzie czas gdy będzie mógł mu powiedzieć wszystko. Jednak to jeszcze nie ten dzień – Zaczyna się.. A tyle lat było tak spokojnie. Upierdliwe.
To wszystko, co zostało z kanonicznego Nary Upierdliwe. Trochę smuteczek.
O kurczę. To dopiero teraz się zaczyna? Nie wiem, czy jestem na to gotowa…
Ja też nie… 


***

Przerwa obiadowa zawsze kojarzyła mu się z miło spędzonym czasem wśród jego bliskich znajomych. Jednakże to było w Sunie. Teraz jest w miasteczku Konoha.
Po pierwsze Konoha to wieś. Po drugie dlaczego kursywa? Ktoś mi odpowie? Kapłanko?
*Kapłanka pogwizduje i udaje, że nie słyszy pytania.*

Otsutsuki spojrzał na talerz. Jedzenie było na sto razy niższym poziomie niż w jego byłej, prywatnej szkole. Gdy tak stał wpatrując się w niezidentyfikowaną, szarą breje usłyszał wołanie. Rozejrzał się wokół. To był wcześniej poznany Uzumaki. Wymusił uśmiech.
Kto wymusił? Uzumaki?
Jeżeli jednak Toneri… Co on ma za problem z tym uśmiechem? Wylew? Paraliż? A może choroba głównego bohatera marnych opek, znana jako Gary Stu?
Do plebsu będzie się uśmiechał niewymuszenie? Pfff… Wolne żarty, Kapłanko!

Dosiadł się do stołu przy którym siedział blondyn wraz z grupką znajomych. Zupełnie nie pasował tam. 
Ten blondyn tam nie pasował? A dlaczego? Dyskryminacja ze względu na kolor włosów?!

Nie miał o czym z nimi rozmawiać. Twierdził od zawsze, że lepiej milczeć niż mówić jakieś bezsensowne śmieci. 
To po kiego gada cały czas coś do siebie? 
A ja nie rozumiem innej rzeczy. AŁtoreczki powinny przerwać pisanie, niż pisać jakieś bezsensowne śmieci. 

Wspomniał lekcję podczas której siedział z Narą. Ich kontakt ograniczył się do niezbędnego minimum. Jednak chłopakowi całkowicie to pasowało. Zaczął szukać go na stołówce wzrokiem. Shikamaru i oczywiście jego znajomych.
Co. Tu. Się. Dzieje… Kto szukał? Kogo szukał? DLACZEGO?
Podmioty są dla słabych!

Siedzieli na schodach.
Jak na plebs przystało.
W Sunie mieli krzesła: nie to, co w Konosze!

Nie jedli stołówkowego jedzenia. Mieli przygotowane posiłki przez Hinate.
A skąd to, do cholery, Toneri mógł wiedzieć?! Wróżka?
Jak na mój gust – profeta. Zobaczysz, Inkwizytorze, Toneri zostanie prorokiem. 

Każdy miał coś innego. Szeroko uśmiechała się, widząc jak jej znajomi i kuzyn zajadają ze smakiem. Jego natrętny wzrok został zauważony przez Uchihe, który poinformował o tym resztę.  Wszyscy spojrzeli w jego kierunku. Kącik ust Nary uniósł się ku górze i pomachał do niego. 
Od kiedy kącik ust ma rękę? Shikamaru zmutował? Co tu się dzieje?!
To się dzieje, Kapłanko, od kiedy aŁtoreczki mają gdzieś podmioty. :(

Toneri kiwnął mu głową następnie udając, że z równym zaangażowaniem taksuje resztę pomieszczenia i ludzi.
Szkoda, że nie miał przy sobie gazety z wyciętymi otworami na oczy. 
Dyskrecja na najwyższym poziomie, zaprawdę powiadam wam.

- Przyjdziesz?
- Przepraszam – Otsutsuki podrapał się po czubku głowy – Przepraszam ale wyłączyłem się.
Ja też chciałabym się wyłączyć…
Ale niestety ty masz działający mózg. :(
Jeszcze...

- Nic nie szkodzi! – zapiszczała długowłosa blondynka – Pytałam się czy przyjdziesz na moje urodziny. Jutro wieczorem, ognisko, las. Co Ty na to? – Ino wpatrywała się w niego trzepocząc rzęsami.
Kiedy? Jutro. Pora? Wieczorem. Co? Ognisko. Gdzie? Las. Hotel? Trivago.

- Ognisko? – wyciągnął zapalniczkę zippo i przesunął palcem po krzemieniu. Płomień objął nasączony naftą materiał. 
Objął i z całej siły przytulił. Ale słodko! <3
To jest tzw. toksyczna relacja. Wiesz, że skończy się źle, ale i tak do niej dążysz.
Coś jak nasza relacja z tym opkiem. <3

Od zawsze miał dziwne obawy związane z ogniem. 
Dlatego się nim bawił. Seems legit.

Jednak zdawał sobie sprawę, że musi się z kimkolwiek zaprzyjaźnić aby ten rok minął jak najszybciej. Wtedy będzie mógł wrócić z powrotem do Suny – Raczej wpadnę.
Kątem oka zobaczył mały świecący punkt światła. 
Świecący punkt światła… Dobrze, że nie ciemniejący. 
Świecący punkt świecącego światła, który świecił!

Spojrzał w tamtą stronę i mógłby przysiąc, że widział małego, emanującego dziwnym światłem białego królika na stołówce szkolnej.
A nie białe myszki? Chociaż… może po mleku wciąganym nosem widzi się białe króliki?

Zamrugał kilkukrotnie. Zwierzę zniknęło.
- Te stołówkowe żarcie mi nie służy. Pójdę kupić coś w automacie – wstał od stołu i wyrzucił jedzenie do kosza. 
Dla pana taki syf?! Toż to się nie godzi! 
Kara: batożenie! Dawać te kucharki!

Odstawił tackę na wyznaczone miejsce i wyszedł z pomieszczenia. Korytarz, którym szedł był całkowicie pusty. Panował półmrok. 
Jak to w każdej szkole. Każdej. 

W automacie wybrał numer 5H i wrzucił monety. Maszyna wydała sygnał uwalniania bułki wysuwając ją do przodu. 
Maszyna: Uwolnić bułki!
Toneri – wybawca uciśnionych bułek.
Wciąganie mleka no jutsu: uwolnienie bułki!

Jednakże przedmiot zablokował się o wystający napój.
Bułka sprzeniewierzyła całą pracę, jaką Toneri włożył w emancypację pieczywa!
ZGROZA! Na stos! Do piekarnika z nią!

- Szlag by to! – potrząsnął automatem jednak nic to nie dało. Nagle usłyszał huk. Spojrzał w jego kierunku. Mimowolnie otworzył ze zdziwienia szeroko oczy.
Powieki nie pozwalały mu zazwyczaj ich otwierać. 
Szeroko, Kapłanko! Zazwyczaj miał przymrużone, żeby lepiej móc okazywać wszystkim pogardę. Czy coś… 

- Trzeba uderzyć w odpowiedni punkt – schyliła się do podajnika.
Ta maszyna? [Przypominamy: ostatni podmiot żeński to maszyna.]
Ta bułka to feministka. Sama sobie poradzi, nie będzie jej jakiś typ uwalniał. 

Gdy wyprostowała się wyciągnęła w jego kierunku rękę. Z opóźnieniem przyjął od niej swoją bułkę. – Jesteś ten nowy, Toneri prawda?
Gadająca maszyna. Fajna. A nawet ręce ma! Taka nie za normalna ta szkoła. Nie to, co w Sunie!
Teraz mogą wspólnie uwalniać uciśnione pieczywo. 

- Tak – wykrztusił. Nie mógł zapanować nad mową i ciałem.
Ja też bym się przestraszyła na widok gadającej maszyny z rękami. 

- Miło mi Cie poznać! – uśmiechnęła się delikatnie a jej porcelanową twarz przyozdobił rumieniec. Wskazała na siebie kciukiem – Jestem Hyuga Hinata.
Okej. W tym uniwersum gadające maszyny z bułkami są w pełni autonomiczne i walczą o prawa pieczywa. I like it. Kapłanka approved. 
W dodatku nie są z pierwszej lepszej rodziny z rodu Hyuuga, pani! Takie rarytasy mają w tej Konosze!

- Cześć – podrapał się po głowie zerkając na trzymaną w dłoni przekąskę – Wielkie dzięki za pomoc Hinata.
- Do usług, Panie Otsutsuki – ukłoniła się. Ten teatralny gest przyprawił chłopaka o ciarki. Jego serce zaczęło szybciej bić a oczy wręcz boleśnie pulsowały. 
W opkach spotkałam się z różnymi częściami ciała, które pulsowały, ale oczy…? Novum.
*Kapłanka składa ręce do modlitwy, bo nic już nie rozumie.*

Wyprostowała się i spojrzała za niego. Spoważniała – Nie masz teraz z Shikamaru japońskiego? Jiraya nie lubi spóźnień.
Doinformowane te automaty z  żarciem, nie ma co. 

- Och -  spojrzał na zegarek – To już ta godzina? Obiecałem dyrektorce, że przed zajęciami jeszcze do niej zajrzę. Cholera.. Do zobaczenia!
Łaskawy pan. Nawet do dyrektorki zawita. 

Odprowadzała go wzrokiem i szerokim uśmiechem do momentu, gdy zniknął za zakrętem. Odczekała chwilę i westchnęła. Obróciła głowę w stronę ciemnej części korytarza.
Czyli ta maszyna ma też głowę. Może to android? 
Detroit: Become Human?! High School Konoha edyszyn?! Oł jes. Dawaj mnie to!

- Jego przybycie przyciąga coraz więcej energii z zaświatów – szepnęła. Uniosła dłoń, która po chwili zapaliła się czarnym ogniem – Wyjdź z ukrycia maszkaro! Żałosnym jest myślenie, że twe brudne ręce dosięgną mego Pana..
O! Miałyśmy rację, Kapłanko Toneri jest PANEM!
Panem czego? Wylewu na twarzy? Bułek z prawami? A może… ziemi? Tej ziemi?
No jak to czego? Panem maszyn!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Informacje

W naszych analizach posługujemy się tzw. prawem cytatu:

Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów oraz rozpowszechnione utwory plastyczne, utwory fotograficzne lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym celami cytatu, takimi jak wyjaśnianie, polemika, analiza krytyczna lub naukowa, nauczanie lub prawami gatunku twórczości.


Szablon autorstwa Sayuri7 ❌ Wykonany dla Bidna-Analizatornia ❌ Wspierany przez Blogger