To już ostatni rozdział przygód mutantów w niespotykanym nigdzie dotąd uniwersum dzikiego Dzika Samuraja! Musiałyśmy zebrać siły do zakończenia tego etapu w naszym życiu, ale niech nikt nie płacze! Otchłanie internetu pełne są równie dobrych jakościowo opek, za które niedługo się weźmiemy!
Nie zdradzimy wam, co dzieje się w tym rozdziale, bo same ( po kilkukrotnym czytaniu ) dalej nie wiemy. Zaopatrzcie się w coś mocnego, będzie wam potrzebne.
Miłego czytania!
Rozdział 6:
Cześć kochani!
Z wielkim sentymentem podchodzę do tego opowiadania (jak już wiele razy wspominałam). To nim "wróciłam" do pisania po kilkuletniej przerwie. Aż się łezka w oku kręci myśląc, że to już ostatni rozdział.
Cieszymy się niezmiernie, że to ostatni.
Mi się też łezka w oku kręci. A rachunek u mojego terapeuty ciągle się powiększa.
- Pani Kapłanko, po raz kolejny tłumaczę: nie ma czegoś takiego jak bojowe automaty z jedzeniem i zmutowane niedźwiedzie! Proszę przyjmować lekarstwa!
- P-Panie Terapeuto! A co z w-wiernym wilkiem? I cieniami zwierząt na ścianie? Ja przysięgam, że ostatnio jeden z nich na mnie podejrzliwie patrzył przed snem!
- ... Przypiszę podwójną dawkę. I proszę odstawić ten alkohol!
Mam nadzieję, że ta historia Was pochłonęła równie mocno jak mnie. Dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa i zaangażowanie w moją twórczość. Po prostu dziękuję, że byliście przy mojej "pierwszej" opowieści na tym blogu.
Czyli to nie jest ostatnia opowieść? <Zaciera ręce.>
*Kapłanka zaczyna się intensywnie pocić*
PS. Czytajcie do samego końca!
Nie omieszkamy. ^^
Nie czułam nic. Od tysięcy lat istniałam aby zabierać zabłąkane dusze po śmierci ich ciał. Żywiłam się ich ostatnim oddechem. To było całkowicie naturalne. Śmierć musiała nadejść. Prędzej czy później.
Sekundę! Stop! To maszyna Hyuuga zabijała, czy zabierała dusze po śmierci? Bo ja się powoli gubię w jej zeznaniach…
Przychodziłam w ich ostatnią godzinę. Pomimo tego, że wiedzieli co ich czeka błagali, płakali oraz patrzyli na mnie z dziwnym smutkiem w oczach. Czemu? Przecież nie byli nieśmiertelni. Byli tylko ludźmi. To było nieuniknione.
Jak działa bycie bogiem śmierci? To jest rola kostuchy? Dlaczego maszyna Hyuuga była przedstawiana jako bezduszna morderczyni, skoro wypełniała (ponoć) koniecznie zadanie?
Nie wiesz dlaczego? Żeby jej relacja z Tonerim wyglądała na jeszcze bardziej wyjątkową i cudną. Sama rozumiesz: bezduszna istota spotyka swojego ukochanego, zamienia się w człowieka, czuje itd. Kolejna klisza?
Czy już wtedy byłam "tą złą"? Możliwe. Ja się za taką nie uważałam. To był mój obowiązek i coś, co pozwalało mi "przeżyć".
Dalej nie rozumiem tej zależności. Jak to w końcu, do jasnej cholery, działa? Była morderczynią, żniwiarzem? A może po prostu zabijała ludzi swoim zwarciem?
Ja się bardziej zastanawiam, co oznacza to przeżyć, że aŁtorka dała to w cudzysłowie.
Jednak... Jednak z upływem lat wszystko zmieniało się. Ludzie już nie umierali ze starości, z powodu choroby lub będący ofiarą dzikiej zwierzyny. Oni... Oni zabijali siebie nawzajem.
Czekaj. Czekaj. Czekaj. Czy aŁtoreczka sugeruje, że przed rozwojem cywilizacji ludzie się nie zabijali? Że dopiero po wytworzeniu (na przykład) państwowości lub struktur plemiennych ludzie zaczęli mordować? He. He. He.
He. He. He
Pewnego dnia stanęłam na środku pola walki. Dziesiątkowali się. Na moich oczach. Byłam pełna jak nigdy. Moja moc aż we mnie wrzała. Wtedy pierwszy raz poczułam złość.
Tak, wierzę, że istota (teoretycznie) wyższa, jakiś boski twór, zezłościł się z powodu bitki.
Co za durni ludzie! - pomyślałam. - Ja miałam ich zabijać, a teraz mnie wyręczają! Grr. Wrr.
Nowe uczucie ogarnęło mnie po raz drugi, gdy pewna wioska stanęła w płomieniach. To nie było współczucie. Nie znałam tych ludzi. To był gniew. Ludzie wykorzystywali śmierć aby osiągnąć własne korzyści. Po raz pierwszy pochłonęłam tak wiele dzieci. Strach i zagubienie w ich oczach był przytłaczający. Wtedy ich żałowałam. To jeszcze nie był czas, aby odeszły. Jednak ktoś postanowił zostać samozwańczym Bogiem Śmierci.
W przeciwieństwie do niej, bo ją mianował… kto?
To ona nie miała kontroli nad tym, jakie dusze zabierała? To ten boski przydomek tylko do szpanu był, z tego co rozumiem?
Trzecie uczucie zadecydowało o tym, kim się ostatecznie stałam. Pamiętam dokładnie każdy detal tej chwili.
Las. Świt. Lekka mgła. Młoda dziewczyna. Zapłakana. Z dłonią wypełnioną wilczymi jagodami.
Te wilcze jagody to pewnie zwiastun nadejścia wiernego wilka. ^^
- Co Ty robisz? - zapytałam, po raz pierwszy ukazując się ludzkim, jeszcze żywym oczom. Nieznajoma drgnęła przez co kilka owoców upadło na trawę.
Czyli martwe oczy mogły ją widzieć? Tak trochę bez sensu, bo trup jest... martwy.
- Kim Ty...
- Co Ty robisz? - powtórzyłam. Wybuchnęła jeszcze głośniejszym płaczem.
Też bym płakała, gdyby mi taką chwilę zakłóciła zmutowana maszyna.
- On nie żyje! Ja nie potrafię żyć bez niego! On... On zostawił mnie na zawsze! - łkała dławiąc się własną śliną - Chcę być z nim! Tak bardzo za nim tęsknie!
- Chcesz umrzeć? - doskonale znałam odpowiedź, jednak nie byłam w stanie w to uwierzyć.
- Chcę być z nim. - uśmiechnęła się delikatnie (!) - Jeśli to oznacza, że muszę umrzeć to zrobię to!
Złapałam ją za szyję. Podniosłam do góry.
Ok. Zabiła ją bezboleśnie. Plus dla maszyny.
Teoria o preferencjach seksualnych maszyny Hyuugi nabiera sensu.
Jej ludzka powłoka nie stanowiła dla mnie żadnego wyzwania. Charczała klepiąc mnie po ręce.
Kolejna bohaterka! Witamy, witamy, Ludzka Powłoko!
Serniczka? A może kawusi? Niestety mleka już nie dajemy, bo Toneri ukradł cały zapas.
- Czemu walczysz?! - zacisnęłam mocniej palce na jej gardle - Przecież chciałaś umrzeć! Umieraj niewdzięczna suko!
To jest jeszcze ten moment, kiedy maszyna Hyuuga uważała się za dobrą? Aha. Nie mam pytań.
- Do zobaczenia, Naruto. - szepnęła ostatkiem sił. Uśmiechnęła się.
Wypuściłam jej ciało. Drżałam. Byłam wściekła.
...
Chyba wiem, jak się czują mężczyźni, jeżeli tak postrzegają logikę wszystkich kobiet.
Czyli ona zabiła samą siebie, z tego co zrozumiałam? A może to była Sakura? XD Jeżeli to jakimś cudem była Sakura to daję giga plus aŁtoreczce. Bo innego powodu na używanie imienia Naruto nie widzę... Zwłaszcza, że ten nasz Naruto to szkolniak i chyba nie w tej epoce siedzi. Może to jakieś dalekie pokrewieństwo?
- Tak bardzo pragniecie śmierci? - zakryłam dłonią twarz. Uśmiechnęłam się szeroko a las przepełnił się moim śmiechem - Śmierć. Dam Wam ją.
I... co? Ta scena jest wytłumaczeniem szaleństwa maszyny Hyuugi?
To ma być… co? Jakiś dramatyczny origin? Zejście na drogę zła? Shinigami się wkurwił, bo ktoś chciał umrzeć? SERIO?
Ta dziewczyna sprawiła, że stałam się tym, kim byłam zanim poznałam Takeshiego. Nie mogłam pojąć czemu chciała poświęcić to, co wydawało mi się wtedy najcenniejsze dla kogoś innego.
Dlatego ją zajebałam. Należało się niewdzięcznej suce. Serio nie rozumiem logiki maszyny Hyuugi.
Co za wredna, nieempatyczna pinda. Nienawidzę tej Hinaty. Gratulacje, aŁtoreczko. Dokonałaś niemożliwego.
A teraz?
A teraz zmieniło się tylko to, że chcesz pójść do łóżka z Tonerim.
A teraz… w sumie dalej nic. Bo to wszystko nie ma sensu.
- Należę do Ciebie, Toneri. - powtórzyła szeptem słowa, które wypowiedziała w usta chłopaka tamtej nocy. Nocy, która była eksplozją wszystkich tłamszonych emocji. Złapała między palce kosmyk jego białych włosów delikatnie (!) się uśmiechając. Spał, a ona wpatrywała się w jego twarz pozbawioną trosk.
Po nocy, kiedy mogła zaryć w niej szponami, ta twarz mogła być pozbawiona też: nosa, oczu, ust, rysów…
Cieszyła się z każdej takiej chwili zważając na to jak bardzo różniła się od tej, którą oglądała każdego dnia.
Czy ktoś mi może wyjaśnić, co jest podmiotem w tym zdaniu? Bo czytam już czwarty raz i nie rozumiem.
Wybacz, nie pomogę. :(
Pogładziła jego policzek - Nie wiem jak się nazywałaś... Jednakże teraz rozumiem. Też nie potrafiłabym już żyć bez niego. Jestem gotowa umrzeć. Dla Ciebie Toneri.
Ja pierpapier. Dlaczego to jest napisane w taki dziwny sposób? Najpierw aŁtoreczka potrafiła kopiować kilkanaście wersów tekstu, bo uważała odbiorcę za niedomyślnego debila, a teraz tak miesza narracje i dialogi, że czytający durnieje. Nosz kurw…!
Z mojej strony komentarz jest jeden: nie wiem, jakim cudem aŁtoreczka dała radę obrzydzić mi maszynę Hyuugę jeszcze bardziej. Nie mam pojęcia, że dało się zrobić jeszcze mniej możliwą do polubienia postać. Zwłaszcza w tym fragmencie widać, że maszyna nie przejmuje się niczym, co wcześniej zrobiła. Że nie poniosła żadnych konsekwencji i tylko jest wdzięczna, że ma kogoś, kogo będzie zapraszała do swojej bułki. Wątpię, żebym w przyszłości miała bardziej znielubić jakąkolwiek Mary Sue.
...
Dzwony Świątyni Księżyca zabiły.
Co? Zabiły?! Kogo?! Dlaczego?!
Mam nadzieję, że maszynę. ^^
Poprawił białą yukate. Wsunął do przyczepionej do pasa pochwy katanę.
- Już czas Odkupicielu. - Zabuza ukląkł na jedno kolano. W ślad za nim poszedł Haku.
Kapłanko, jedna rzecz podoba mi się w tym opku. Za każdym razem, kiedy widzę imię jakiegoś bohatera, który coś robi, nie mam przed twarzą bohatera z mangi, tylko zwierzaka. Tu widzę klęczącego borsuka.
Nieźle Toneri wytresował cały ten cyrk.
Toneri powoli (!) odwrócił się. Tuż przed nim rozciągało się wojsko utworzone z jego klanu. Wszyscy równo oddali pokłon.
Kto był częścią tego wymarłego klanu?! Trupy?! Zwierzęta?!
Z tego co pamiętam, to w jednej psychodelicznej wizji po mleku Toneri widział zbiegające z gór lisy, które zmieniły się w członków jego klanu… Nie wierzę, że to napisałam.
Czyli trupy zmienione w zwierzęta. Sądzę, że to dobre podsumowanie tego opka.
- Nawet nie próbujcie. - rozkazał wyczuwając obecność swych opiekunów. - Macie stać tuż obok mnie. Na równi. Nigdy nie patrzyłem na Was z góry.
Yhm. Tak. Bo w żadnym fragmencie nie dało się tego odczuć. W ŻADNYM.
Mhm. No. Pewka.
- Wedle rozkazów, Panie Otsutsuki. - Sasuke uśmiechnął się zadziornie i stanął po prawicy Toneriego.
Czyli Sasuke jest Jezusem, a Toneri Bogiem-Ojcem? Aha.
Maszyna Hyuuga Duchem Świętym i wszystko się zgadza. ^^
Raczej Duchem Zbrukanym.
Po jego lewej stronie niepewnie stanęła Hinata. Otsutsuki bez chwili zastanowienia chwycił ją za dłoń. Spojrzał na jej zmartwioną twarz. Uśmiechnął się do niej pocieszająco.
- Wybaczam, że rozpłatałaś mi twarz. To mogło zdarzyć się każdemu, kochanie.
- Dziękuję przeznaczeniu za to, że Was poznałem. - szepnął obrzucając spojrzeniem swoich przyjaciół.
Inkwizytorze, a jak się obrzuca spojrzeniem?
Jak błotem.
- Jakkolwiek to się skończy chcę żebyście wiedzieli, że nie żałuję bycia Wybranym.
Uh, Toneri. Ty to skromny jednak jesteś.
No tak, skromny: nie wspomniał, że jest też Jezusem, Buddą, Manim, kandydatem na wójta, Odkupicielem rodzaju ludzkiego (...).
- puścił dłoń dziewczyny. Stanął przed nią i odgarnął z jej twarzy kosmyk ciemnych włosów. Złapał za pas jej yukaty. Przywiązał do niej gongling zakończony długim, białym kutasem.
Tak, wiemy, że kutas może być też elementem stroju (w Polsce, co prawda, ale przymknijmy na to oko). AŁtorecze zapewne chodziło o Element Komiczny, ale… co to jest gongling, tego nawet internety nie wiedzą. :(
A może Toneri tak zaznacza swoje terytorium? o.O
Czyli to taka aura przylepiana do swojej własności?!
[Jedyną podpowiedzią na gongling jest jakaś wioska w Chinach, ale wątpimy, żeby Toneri mógł przywiązać ją do pasa yukaty.]
Wskazał na drugi, bardzo podobny, który przyczepiony był do jego ubrania. Różnił się kolorem. Ten należący do niego był czarny.
To yin i yang? Czy niezamierzony rasizm, bo Toneri był istotą niższą?
Czy to jest kolejna próba abominacji kultury azjatyckiej? Oł. Maj. Gasz. Aj kent.
- Choćby wszystko inne nas zaślepiło, one nie pozwolą nam się zagubić. Odnajdziemy siebie wzajemnie. Choćby w ciemności.
A, to taki przenośny GPS!
A resztę Opiekunów mam w tyłku! O!
- Nie martwię się o to, gdyż nie zamierzam patrzeć w innym kierunku, niż w Twoim Toneri.
Teoria o tym, że razem chodzą do toalety: confirmed.
- zawiał delikatny (!), chłodny wiatr poruszając dzwoneczkami. Zagrały przyjemną dla ucha melodię, która po chwili została zagłuszona niewyobrażalnym hałasem.
Czyli gongling to jakieś dzwoneczki, tak? Ja bym poprosiła na przyszłość odnośniki do takich rzeczy, o ile nie jest to słowotwórstwo.
Ja nadal utrzymuję, że to wioska w Chinach.
Wszystkich przeszły dreszcze, gdy po polanie rozeszły się echem lamentujące z bólu i rozpaczy głosy. W akompaniamencie ciągle bijącego gongu niebo zaczęło zachodzić czerwoną poświatą.
Wow. Czyli nawet przyroda nie chciała być w tyle i starała się być klimatyczna.
- Nadchodzą. - szepnęła Hinata, gdy jej oczy również stały się szkarłatne. Wpatrywała się w ciemny las.
OKŁAMAŁA TONERIEGO!!!!!!oneone111!! Miała już zawsze patrzeć na niego!
Maszyna Hyuuga staje się przez nas tak znienawidzoną postacią, że traci nazwisko.
- Czekamy. - odpowiedział Shikamaru, wychodząc naprzód.
- Nadszedł oczekiwany przez setki lat dzień. - zaczął spokojnie Toneri prostując się dumnie przed swoim rodem. - Dzień odkupienia (chłopów pańszczyźnianych). Dzień, który zakończy setki lat uciśnień, mordów i nieszczęść.
Aha. Czyli maszyna mogła mordować i wszystko było ok, ale jeżeli robił to ktoś inny, to wielkie oburzenie. Eh… nawet nie ma się co pytać aŁtorki, nie, Kapłanko?
AŁtorki nie ma sensu pytać o cokolwiek, Inkwizytorze. Jestem pewna, że nie byłaby w stanie wybronić tych bzdur.
Tak poza tym: jakim cudem Toneri żył normalnie aż do przeprowadzki na wieś?! Jak działa to uniwersum?
Walczmy. Nie za nas. Walczmy za cały świat. Walczmy za lepsze jutro. Walczmy za świt, aby jutro nadszedł!
Walczymy za lepszy czas! Za każdy dzień, który w życiu trwa! Za każde wspomnienie, co żyje w nas (...)!
Walczmy za emancypację pieczywa!
- Walczmy!
- Mężowie! Chwyćcie za swe bronie!
Chłopi, do grabi i łopat!
A kobiety do garów!
- Zabuza podniósł swój wielki miecz w górę.
O nie… on był przecież nagim borsukiem. :(
W ślad za nim poszło wojsko. - To zaszczyt oddać życie za Świątynie Księżyca!
Dlaczego?! Po co?! Raz została zniszczona, Toneri machnął palcem i ją odbudował. I po co oni wszyscy znowu idą się tłuc?! Dlaczego?!
W sumie, Kapłanko, nie rozumiem, kto jest tym złym, dlaczego atakuje to obwoźne zoo, jednym słowem: nie rozumiem nic. I intryguje mnie jeszcze, z kogo składa się to wojsko?
Z chłopów pańszczyźnianych i wyemancypowanego pieczywa!
Za Kaguye! Za wszystkich Wybranych! Za Objawiciela! Za Odkupiciela!
- Za Wybranych!
- Za Objawiciela!
- Za Odkupiciela!
…
Kim są ci wszyscy ludzie, do jasnej cholery?!
Toneri szybko awansuje. Najpierw był Odkupicielem, potem okazało się, że był też Wybranym, a teraz… doznał objawienia, to został Objawicielem. No proszę cię, Kapłanko, to logiczne!
Zza pni drzew wyłoniły się zgniłe, wykręcone ramiona. Po chwili z cienia wyszły już całe sylwetki. W środku nich szedł wpatrzony w Hinate Obito, rzucając jej nieme wyzwanie.
Armia trupów. Serio, brakuje mi Aragorna.
Po raz kolejny: apokalipsa 2.0
Albo bardziej uboga wersja crossoveru Naruto i The Walking Dead (+Bleach, Zmierzch i inne).
- Nie próżnowałeś. - mruknęła widząc, że ilość żywych trupów wzrosła. Oznaczało to tylko to, że zabijał niewinnych ludzi specjalnie dla swojej armii.
Aha. I co? Dookoła nich naprawdę żyją ludzie tępi i ograniczeni umysłowo, że nie zauważyli, że coś takiego się dzieje? W Konosze nie ogłosili jakiegoś stanu wyjątkowego? W Sunie mieli to gdzieś? Cała Japonia jest pod wpływem mleka?!
Nie, nie. Cesarz Indra miał wpływy i to pewnie jego działanie. Na sto procent. Zacny cesarz.
Podeszła do końca urwiska, na którym stali. Wzniosła przed siebie dłonie. - Przepraszam, że Was wykorzystam. - szepnęła. Wzięła głęboki oddech. - Powstańcie! - krzyknęła a ziemia zaczęła drżeć. Z powstałych pęknięć wypełzały rozkładające się ciała.
Wydaje mi się, że ktoś lubi grać nekromantą. Innego wytłumaczenia na ilość gnijących zwłok w ostatnich rozdziałach nie znajdę.
Z oczami identycznymi, jak te należące do Bogini Śmierci w pierwszym stadium przemiany. Krwisto czerwone. Charczały atakując siebie nawzajem. - Rozszarpać! - wskazała palcem na grupę wskrzeszonych trupów przez Obito. Jej nieumarli rzucili się w tamtym kierunku szaleńczym pędem.
Czy ja dobrze zrozumiałam, że ilość ciał, które Obito przywołał, pokazywało liczbę zabitych przez niego ludzi? A teraz widzimy jeszcze większą armię wezwaną przez maszynę… I WSZYSCY MAJĄ TO GDZIEŚ, ILE OSÓB ONA ZABIŁA?!
Ruchasz głównego bohatera = wszystkie twoje złe uczynki idą w niepamięć.
Nie znasz tej złotej zasady, Inkwizytorze?
Tenten nałożyła barierę oddzielającą ich od świata rzeczywistego. Cokolwiek co było "ludzkie" było pod jej ochroną. Neji pocałował ją w czoło. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
Smutna, samotna, pojedyncza, kryształowa łezunia. Ach, jak mi ich brakowało! Ach, ten ubogi warsztat pisarski! <3
Kanon uważam za zamknięty. Było tu wszystko! <3
- Nawet podczas pożegnania jesteś taki zachowawczy? - zaśmiała się próbując ukryć smutek ogarniający jej serce.
Trochę jej się to nie udało, skoro płakała…
Dramatyzmu nigdy za wiele. Pseudo-dramatyzmu oczywiście.
W tej przelotnej pieszczocie przekazał jej całą swoją miłość, troskę oraz tęsknotę.
Fajnie, że wcześniej nie było o tym ani jednego słowa. Instant miłość, od dziś w kioskach.
Instant miłość zaskakuje znienacka!
Postąpił krok do przodu. Zawył. Na wzgórzach zebrały się watahy wielkich basiorów.
Ale nie wiernych wilków? :( Czyli te mogą zaatakować ludzi?
AŁtorka wszystko przemyślała! Neji is a wolf. Woof, woof.
Szczekały wściekle
Wedle wiedzy internetowej: wilki nie szczekają.
a z pyska toczyła się im piana. Rozłożył na bok ręce a wiatr wokół niego wzmógł się. Spod jego nóg wyrosły korzenie, które po zatopieniu w ziemię przemierzyły błyskawicznie odległość do nieprzyjaciela.
Czyli Neji to połączenie wilka i Leszego?
Nie, Inkwizytorze - Neji jest też golemem. Wyleciało Ci to z głowy.
Fakt, w tym natłoku absurdu zapomniałam.
Oplatały się wokół ich kostek, rzucając ciałami na boki jak szmacianymi lalkami.
- Zgłodniałem. - jęknął Shikamaru przeciągając się. - Jak pięknie się składa, że kruki są padlinożerne. - uśmiechnął się zadziornie.
Wyborny żart. Umarłam ze śmiechu.
ಠ෴ಠ
Zza wzgórz wyleciało setki kruków. Zebrały się gromadami nad żywymi trupami rozdziobując ich podgniłe ciała.
Dobrze, że chociaż Shikamaru się nie przyłączył…
Wyborna uczta.
- Walka z daleka wydaje się taka nudna. - powiedział Sasuke i wyciągnął z pochwy katanę. Skrzyżował spojrzenia z Zabuzą i porozumiewawczo kiwnęli głowami. Na znak strażnika bramy ruszyli. Tuż za nimi całe wojsko.
Złożone z kogo?!
Może mieli wyimaginowanych przyjaciół?
Jedyne logiczne wytłumaczenie.
Youkai był giętki jak wąż unikając pazurów i zębów wskrzeszonych stworzeń.
Gientki jak wonsz, żarłoczny jak orł, dziki jak lef.
Szybki ruchami rozczłonkowywał ich ciała, z szczególną lubością odcinając im głowy.
Nie wiem… To miało mnie jakoś nastroić i upewnić w przekonaniu, że Sasuke jest badassem? Nie udało się.
- Hinata! - słysząc swoje imię spojrzała w dół, na polanę.
Kiedy ona odleciała?! Nie ma o tym słowa!
Weszła w wyższe stadium, już nie kontroluje swoich mocy.
I znowu jest mecha-smokiem? Ble.
W środku krwawego pojedynku stał niewzruszony Obito. Zachowywał się jakby ręka wroga nie była w stanie go dosięgnąć.
Dalej, dalej, ręko wroga!
Kisnę.
- Zejdź tu do mnie! Pobawmy się jak za dawnych czasów! - mówiąc to poderżnął gardło jednemu z wojowników rodu Otsutsuki.
Którzy już nie żyli!
Zły Obito, niegrzeczny Obito! Mamusia tyle razy mówiła, żeby nie podrzynać gardeł w piaskownicy!
- Pilnuj go. - rozkazała Shikamaru chowając twarz za gęstą grzywką.
Mecha-smok z grzywką.
To ona miała tę grzywkę aż za brodę?! ಠ෴ಠ
Toneri chciał ją zatrzymać przy sobie jednak nie zdążył.
To byłoby trudne, skoro maszyna była już w przestworzach, a on na ziemi. Ale jedno trzeba mu przyznać – refleks miał iście wyborny.
Może Toneri miał równie giętkie ręce jak wonsz Zazuke?
Zeskoczyła z wzgórza, przy lądowaniu używając swoich czarnych skrzydeł, które po chwili wchłonęły się do jej ciała.
Ble. Ble. Ble. Nie mam innego komentarza.
Mmm, to musiało być sexi! <3
Wyprostowała się. Stała kilka metrów przed jej byłym uczniem. Wzięła głęboki oddech. - Jak za dawnych czasów? - zakryła twarz dłonią.
Ej, Hinata! Znasz tę zabawę? Jak masz dłoń większą od twarzy, to znaczy, że masz raka!
Jej chichot rozniósł się echem po polanie
Hi! Hi! Hi! Hi! Za chwilę połowa moich przyjaciół może umrzeć. Hi! Hi! Hi! Hi!
Hi Hi Hi Hinata. Hi Hi Hi Hidan. Hi Hi Hiruzen.
- Będziesz żałował, że mnie o to poprosiłeś Ty nic niewarty śmieciu! - spomiędzy palców mógł dostrzec otwarte do granic możliwości oczy oraz szeroki, obłąkany uśmiech.
Tak, to mi pasuje do maszyny.
- Nauczanie Ciebie było zmarnowaniem mojego cennego czasu. Nigdy nie odzyskam tych kilku lat. Jak masz zamiar mi się za to odpłacić?
– Wykupię wszystkie twoje bułki – mruknął złowieszczo Obito. – Muahahaha!
– O nie! Nie! Nie! – wrzeszczał zza krzaków Toneri. – One są moje! Moje!
- Chętnie wyrównam rachunki.
- 1,99 zł za rogalika i 2,40zł za kajzerkę z serem.
Chwycił za rękojeść swojej katany.
Dobrze, że podkreślił czyjej. Mogłoby to powodować pewne niedomówienia i niepokój u czytelników.
Hi. Hi. Hi.
Ruszył w jej kierunku. Zgrabnie odskoczyła do tyłu. Unikając ciosów wyjęła z pochew dwa ostrza, które dzierżyła na plecach.
Mam wizję. Kiedy wyrastają jej skrzydła, katany i pochwy też wchłaniają się w jej ciało!
To jest idealne wytłumaczenie, Inkwizytorze!
Krzyżując je zablokowała atak. Usłyszała wybuch. Odruchowo spojrzała w stronę Toneriego, aby upewnić się, że nic mu nie grozi. Przeciwnik wykorzystał ten moment nieuwagi. Zamachnął się mieczem rozcinając jej policzek.
Umiejętności bojowe maszyny pozostawiają wiele do życzenia. Najwidoczniej mecha seks poprzepalał jej pewne obwody i spowodował lagi. Innego wytłumaczenia nie widzę.
A ja mam pytanie: dlaczego wszyscy źli w słabych opkach flegmatycznie atakują wrogów i tylko ranią, a nie próbują zabijać?
Bo główni boCHaterowie muszą umrzeć w jakiś bardziej dramatyczny sposób. To odwieczna zasada, Inkwizytorze.
Też fakt. Masz rację, Kapłanko.
- Kurwa. - syknęła. Odsunęła się o kilka kroków od niego. Dotknęła krwawiącej rany.
- Jak mogłaś stać się tak słaba? - Obito zmarszczył brwi. Przyjął pozycję do ataku i gdy ponownie miał szarżować usłyszał śmiech. Na początku był to chichot, który po chwili zamienił się w szaleńczy rechot.
MaszynaHyuuga.exe has stopped working.
*Dźwięk wyłączającego się windowsa gra w tle*
Wyjebało system.
- Ty skurwysynu. - uśmiechnęła się szeroko. Przechyliła głowę na bok. - Nie chciałam by oglądał mnie taką. Jednak nie pozostawiasz mi wyboru. Sama odbiorę swoją zapłatę!
Ona będzie dalej ewoluowała! Kryć się!
To już nawet pokemony mają tylko trzy stadia rozwoju. Co tym razem? Zamieni się w ultra-giga-mecha smoka?!
Jej ciało otoczone zostało przez czarną poświatę, która zamieniła tradycyjną yukatę klanu Otsutsuki na krótką, białą w czarne smoki.
Ewolucja polega na zmianie garderoby? Wow.
Okej. Jeżeli level up uwzględnia zmianę ubrania, to ja już nie mam pytań. Żegnaj, mój mózgu, miło było z tobą współpracować.
Zaczynając od świeżej rany na policzku na jej skórę mozolnie wdzierały się czarne symbole przypominające blizny. Wyprostowała się i rozłożyła ręce na boki powoli wznosząc je ku górze.
Szkoda, że nie wzniosła na dół. Byłoby ciekawie. ^^
Dlaczego wszyscy w tym opku są nekromantami…?
Ustaliłyśmy już: maszyna Hyuuga jest nekrofilką. Pytanie czy in spe, czy…
Z ziemi wyrosła zgniła dłoń. Powykręcane palce wbiły się w grunt, rozrywając go. Powoli wyłoniła się sylwetka mężczyzny ubranego w ciemny płaszcz.
O nie! Tylko nie to! Batman!
O! A mi to przypomina Dantego z Devil May Cry! Dawaj, Dante! Zarżnij te demony!
- Pamiętasz naszego towarzysza? - tuż obok niej stanął siwowłosy mężczyzna z głęboką raną na szyi. Wyciągnął zza pleców kosę.
Huh? Hidan? Serio? A ja już miałam takie nadzieje na coś ciekawego...
Hidan, który jest chłopem pańszczyźnianym, jest ciekawy.
- Hidan? - Obito uniósł brew zdziwiony - Zastanawiałem się gdzie się podział. Nie dziwię Ci się. Sam miałem ochotę zabić go. Był taki wkurwiający.
A smutny Hidan słucha i zwiesza nisko głowę...
I odlicza, jak uda mu się przeżyć do dziesiątego, kiedy odda wszystkie powinności wobec swego pana.
- Masz dzisiaj okazję. Nie ma za co. - uśmiechnęła się i machnęła dłonią. Hidan ruszył w stronę Boga Śmierci. Ten odsunął się zasłaniając armią żywych trupów.
Czy w tym uniwersum nie istnieją normalni ludzie?! A może wszyscy zostali w Sunie?
- Wybacz mi jednakże mam ochotę na coś ciekawszego! - zaatakował Hinate. Ta sprawnie unikała ciosów. Jeden za drugim. Atak. Unik. Atak. Unik. W walce fizycznej nie byli w stanie niczym siebie zaskoczyć. W tym jednym aspekcie poświęciła mu aż nadto uwagi.
W tym jednym. Tylko.
Od kiedy shinigami musi znać się na walce? Jeżeli nie jesteśmy w uniwersum Bleacha, to raczej ta rola nie ma nic wspólnego z umiejętnościami bojowymi.
Nie jesteś shinigami, więc nie rozumiesz, że nieznajomość kung-fu i karate to takie trochę… żałosne. Przypau.
Uśmiechnęła się do siebie. Odskoczyła na wystarczającą odległość aby przerwać tą nic niewnoszącą przepychankę. Przejechała paznokciem po wnętrzu dłoni tworząc małą rankę.
Emo-moduł uruchomił się w niewłaściwym momencie. :(
- Jeśli myślałeś, że znasz wszystko co potrafię... - przerwała by spojrzeć na spływającą wzdłuż przedramienia krew, która przybrała smolisty kolor
Za duży poziom żelaza, droga maszyno.
Nie, nie. Olej jej wyciekł. Choć w sumie… to jaki ona miała napęd?
- To pozwól, że udowodnię Ci jak wielkim jesteś ślepcem. Nie zrozum mnie źle... - wokół jej dłoni zebrała się czarna poświata, która ostatecznie zbiła się w jedną, czarną smugę - To ON nie chciał, żebyście wiedzieli. Nie lubi konkurencji.
KTO?!
Kto jest tym największym złem wcielonym? Jeżeli to będzie Madara… Jeżeli to będzie MADARA… Nie. Po prostu nie.
To jest ON z Atomówek? Tylko ta postać mi się kojarzy. ^^
- Kłamiesz! - syknął przez zaciśnięte zęby. Ponownie ruszył na dziewczynę. Wyskoczył w powietrze i złapał katanę oburącz. Gdy był już blisko ostatecznego ciosu czarna poświata wystrzeliła w niego odrzucając go kilka metrów w tył. Wypluł krew.
Te emocje. Czuję tę walką całą sobą. Tyle że nie.
Ja już nawet nie mam komentarzy na to, jak emocjonujące są tutaj sceny walki. Wcale nie przysypiam… wcale nie… wcale...
- Nadal marnujesz mój czas. - szepnęła patrząc na niego spod byka.
Normalnie nie zwróciłabym na to uwagi, ale w tym uniwersum antropomorficznych stworzeń mam pytanie: kto jest tym bykiem? Naruto?
Ja bym raczej zapytała: skąd na środku pola walki wziął się byk? Może to jakaś kolejna inkarnacja? Madara? Hashirama? A może… mędrzec sześciu ścieżek?! W końcu on też miał rogi...
Cień powoli pełznął do niego po wilgotnej trawie. Zaczynając od kostki stopniowo wspinał się po jego ciele ostatecznie oplatając go całego. Hinata odwróciła się na pięcie. Rozejrzała się beznamiętnie po otaczających ją wygłodniałych żywych trupach. Westchnęła gdy rzuciły się w jej stronę.
Ojej! Jaka maszyna jest ponad to! Jaka ona jest potężna! Jaka ona jest wspaniała! Patrzcie i zachwycajcie się jej aurą zajebistości, śmiertelnicy!
Zachywca mnie to, jak bardzo maszyna Hyuuga ma wyjebane na wszystko. Niby wielka, kulminacyjna walka, a nasz mecha-smok zachowuje się, jakby ktoś jej przeszkadzał podczas malowania paznokci.
Uniosła dłoń - Pozwól, że pomogę Ci opuścić ten świat zabłąkana duszo. Żegnaj Obito. - szepnęła i zacisnęła pięść. Za sobą usłyszała głośne chrupnięcie kości i upadającą armię rozkładających się ciał.
Nigdy nie dowiemy się, jak wygrała. Fajnie.
To było szybie. Wow. To skoro miała taką zajebistą moc, to po co była ta cała pseudo-scena walki?
- Hinata! - Toneri złapał ją za ramiona i mocno przyciągnął do siebie. Objął ją
I co? On serio ma ten teleport w tyłku? Jak się tam znalazł?
Jezus się chyba nie umiał teleportować, ale przypominam: Toneri to Mesjasz 2.0. On to może nawet laserem z oczu strzelać.
- Nic Ci się nie stało? Czemu bierzesz wszystko na siebie?! - krzyknął nie wypuszczając jej z uścisku.
- Nic mi nie jest. Nie musisz się tak o mnie martwić. - uśmiechnęła się dotykając jego policzka. Spojrzała w jego zatroskane oczy. Poczuła dziwny ucisk na żołądku.
Lepiej biegnij szybko, bo możesz się niemile zaskoczyć. :)
- Kocham sposób w jaki zabijasz, moja piękna.
O jezu... jaki rzyg. Aż mnie ciary zażenowania przeszły.
-Hinata drgnęła na dźwięk znajomego głosu. Wyrwała się z uścisku zasłaniając Otsutsukiego swoim ciałem.
- Indra. - syknęła.
To ten, za którego Toneri ma umrzeć, bo jakiś random go poprosił?
O NIE! Nie ma świętości, nie ma! Ratunku, bogowie! Dlaczego wy mnie na to skazujecie?!
- Hinata. - mężczyzna uśmiechnął się szeroko.
To skoro już DELIKATNE i POWOLNE ruchy-gesty-uśmiechy przyprawiają mnie o migreny, to pragnę też zaznaczyć, że oni wszyscy w tym opku nieustannie suszą zęby. Ma-sa-kra. Dlaczego?!
Rozłożył ręce powoli (!) wychodząc na środek polany. Rozkładające się ciała ponownie powstały.
Czy te ciała kiedykolwiek pomogły w walce? Bo na tym etapie one tylko powstają, a przeciwnik je niszczy – to koniec ich roli.
Nie, nie. One tam tylko chodzą i padają, żeby robić za dramatyczne tło akcji i okazję do pokazania zajebistości maszyny.
Ich charczenie stało się jeszcze głośniejsze niż poprzednio. Armia idąca za nim biła w bębny.
JAKA ARMIA?!
Dum, Dum, Dum. Bijemy w bębny, bo tak nam kazali. Dum, dum, dum.
ARMIA CIEMNOŚCI! Dementorzy uciekli z Azkabanu.
- A więc to Ty jesteś ten, z którym przyszło mi walczyć. - Toneri wyminął dziewczynę.
Stanowczo się sprzeciwiam. Maszyna Hyuuga może być nazywana w różny sposób, ale dziewczyną / kobietą nie jest na pewno.
Stanął przed nią dumnie wyprostowany. Po chwili tuż obok niego pojawili się wszyscy opiekunowie oraz Zabuza.
A Haku to co? Siedzi i zawija sreberka?! Odkicał do lepszego miejsca?
No słyszałam, że szukał jakiejś Alicji, czy coś…
- Chciałem dać Ci wybór. Mógłbyś wtedy oddać mi się po dobroci oszczędzając swój klan. Jednakże... - przerwał przenosząc wzrok na Boginie Śmierci - Widząc sposób w jaki na Ciebie patrzy a którym nigdy nie chciała spojrzeć na mnie zmieniłem zdanie.
Co? Indra jest… ekhem ekhem… zazdrosny o maszynę Hyuugę? Moje zdolności poznawcze nie nadążają. Nie przyswoję tej informacji. Nie.
Oczywiście. O Mary Sue musi być wojna. Musi.
Zrównam z ziemią całą wioskę! - roześmiał się szaleńczo - Nie potrafię Cię zabić Hinata. Cokolwiek bym zrobił me ręce nie są w stanie Cię kurwa zabić!
Spróbuj nogą, spróbuj nogą! Zdepcz jak robala!
Ja już nic nie rozumiem. On ją kocha? On ją nienawidzi? On… co chciał konkretnie przekazać tym zdaniem?
- warknął gniewnie mimo szerokiego uśmiechu. Drżał z podniecenia. Kiwnął palcem - Przyprowadziłem Ci kogoś do zabawy. Pamiętasz Sasoriego?
Ja tak. W anime był spoko postacią. Pewnie tutaj zostanie wykastrowany.
Jak każdy… To przykre. :(
Gruzowiska wioski trzeszczały pod jej stopami.
Jak?
<Trzesku, trzesk, gruzowiska trzesku>
W powietrzu unosił się duszący zapach dymu. Wszędzie był ogień. Z jej dłoni skapywały krople szkarłatnej krwi.
- Pomocy! - błagania, krzyki, płacz. Dobiegały do jej uszu z każdej strony.
Innowacyjny zapis zdania; rozdzielenie kropką pomogło. Naprawdę, zaufaj mi aŁtorko, jest super.
- Błagam! Zlituj się! - stanęła. Spojrzała na rozpadającą się, drewnianą chatę. Po chwili namysłu weszła do niej. Usłyszała płacz dziecka.
Na podłodze klęczała zanosząca się szlochem kobieta. Między prośbami o pomoc i litość szeptała ciche "przepraszam". Dłonie kurczowo zaciskała na szyi dziecka, które z każdą chwilą robiło się coraz bardziej purpurowe.
Pomijając moją troskę o zdrowie psychiczne aŁtorki, to mam pytanie. Czy podczas duszenia przypadkiem człowiek nie blednie, bo dochodzi do odcięcia dopływu krwi? Mogę się mylić, ale na logikę… A w sumie. Dlaczego ja się dopatruję tutaj jakiejkolwiek logiki. Idźmy z tym dalej.
Dopiero po chwili zauważyła cieniutkie, czarne nici oplątane wokół jej rąk i palców. Podążyła wzrokiem wzdłuż nich.
- Zdążyłaś na najlepszy moment, Hinata. - kąciki ust czerwonowłosego chłopaka lekko (!) uniosły się ku górze (szkoda, że nie ku dołowi) jednak oczy nadal pozostały wyprane z jakichkolwiek emocji. (pewnie wybielaczem płukał) Rozsiadł się wygodnie na kanapie i poruszał palcami. Nie spuszczał wzroku z matki zabijającej swoje dziecko.
Okej. Pomysł… okej, może ciekawy, ale… Skoro Hidan, to Hidan, to kim, do jasnej ciasnej, jest w tym opku Sasori? Kolejnym shinigami?
Jedno wiemy na pewno: nie człowiekiem. Bo ludzie są nudni. I w ogóle jacyś tacy… nijacy. Nie to, co antropomorficzne mutanty.
- Sasori. - wzdrygnęła się co nie umknęło uwadze Wybranego.
- Hinata. - czerwonowłosy Bóg Śmierci powoli przechylił głowę w bok bacznie obserwując ją.
No. Zgadłam. Wow. To było trudne. Kto by się spodziewał?
Chcesz cukierka?
Poproszę.
Łap, Kapłanko! <rzuca cukierek> Ten jest bez arszeniku. Przysięgam!
- Toneri proszę Cię. Proszę odejdź ode mnie. - wyszeptała do chłopaka nie spuszczając wzroku z nieprzyjaciela.
- Czemu bym miał się na to zgodzić? - krzyknął chwytając ją za dłoń. Bez zastanowienia wyrwała ją - Nie zostawię C…
Nigdy się nie dowiemy, co miał na myśli. Żodyn nie rozgryzie tej zagadki. Żodyn.
C… Cukierka? C...Cukini? C… Czapki? Ja chcę wiedzieć! :(
- A więc jesteście tak blisko? - mruknął Sasori i delikatnie (!) uśmiechnął się
Nie. To jest mój koniec. Żegnaj, okrutny świecie. Bleh. *Kapłanka pada na ziemię i umiera.*
<Inkwizytor jest okrutny, zabiera defiblyrator i ożywia Kapłankę.> Nie dam ci uciec bez skończenia analizy tego opka!
Jeśli jeszcze raz przeczytam o delikatnym uśmiechu, powolnym geście i innych tego typu wybrykach, to zemrę na poważnie i zacznę nawiedzać aŁtorki nocami.
- Pozwolę Wam się zbliżyć jeszcze bardziej.
Mówiąc to wystawił przed siebie palce, z których wystrzeliły cieniutkie, ledwo zauważalne czarne nici. Hinata odepchnęła od siebie wybranego Wybranego
Wybrany Wybrany? O kurczę. To już awans nie z tej ziemi.
Wybranocepcja!
i sama zrobiła unik. Wybiła się w powietrze a z jej pleców wyrosły czarne skrzydła.
Mecha-smok znów atakuje!
- Ostrze nocy! - krzyknęła a wokół jej ciała ponownie pojawiła się skumulowana energia tworząca czarną smugę.
Dobra, dobra, dobra. Jak to działa, że wcześniej maszyna Hyuuga mogła atakować bez wykrzykiwania nazwy umiejętności(?), a ten jeden, jedyny raz musiała to zrobić?
Bo aŁtorka nie miała więcej pomysłów na fajne nazwy.
Tym razem jej krawędzie były zaostrzone. Rozcinały namnażające się nici. Jednak było ich za dużo.
W pewnym momencie poczuła ucisk na lewym nadgarstku. Spojrzała na niego. Czarna linka owijała się wokół niego wchodząc pod skórę aby połączyć się z układem krwionośnym i nerwowym. Zaklęła przez zaciśnięte z bólu zęby i próbowała się wyrwać. Było to bezskuteczne a przy tym bardzo bolesne. To samo stało się z jej drugą ręką.
Podsumujmy to… Albo nie, bo ja nie wiem, co tu się dzieje. Co daje podłączenie się do układu krwionośnego…
O.O!
Czy ona wykrwawi się przez oczy?!
Mam pomysł. Maszyna Hyuuga boi się tego, że te linki będą w stanie połączyć się z jej matrycą i przywrócić ustawienia fabryczne.
- Hinata! Co się dzieję?!
Dzieję się dużę zniszczenię.
- Toneri podbiegł do Hinaty, gdy ta upadła na kolana - Co jej zrobiłeś? - krzyknął w stronę jednego z Bogów Śmierci. Ten przyglądał mu się spokojnie delikatnie (!) poruszając palcami przed swoją twarzą.
*Kapłanka patrzy niedowierzająco i zaczyna toczyć pianę z ust*
Chcę to sobie wyobrazić, jak główny antagonista wyciąga rękę przed siebie i macha zalotnie paluszkami. ^^
- Zabierzcie go! - zdesperowany, przepełniony strachem krzyk wyrwał się z ust dziewczyny. Otsutsuki zamarł - Błagam zabierzcie go ode mnie!
Mówiłam! Za chwilę będzie reset systemu i maszyna Hyuuga zabije Jezusa!
- Hinata! Hinata nie zostawię Cię! Hinata! - złapał ją mocno za ramiona i potrząsnął jej dygoczącym z przerażenia ciałem. Powoli (!!!!!!) podniosła głowę.
*Kapłanka zaczyna tracić zmysły i biega po pokoju na czworaka, podgryzając meble*
Bo gdyby nie zrobiła tego powoli, to wówczas szybciej doszłoby do resetu. Tym razem mamy wytłumaczenie, Kapłanko.
- Toneri... Zabij mnie. Zabij mnie teraz błagam!
Ja też błagam. Zabij tę abominację i zakończ ten koszmar. Błagam!
+1
- z jej oczu wypływał potok łez a drżące usta wypowiadały niemożliwą do spełnienia prośbę.
Ja uważam, że jest ona bardzo prosta do realizacji. Nikt też nie będzie żałować maszyny Hyuugi.
Sasori uśmiechnął się i podniósł wyżej swą dłoń. Szarpnął wychodzącymi z nich nićmi. Hinata uniosła ramiona sięgając do swoich katan. Wstała z kolan.
… Nie. Mam. Skojarzeń.
- Zabij mnie zanim ja zabiję Ciebie! - krzyknęła i postawiła krok w jego stronę.
Sasori jest hakerem. Przełamał firewalla maszyny Hyuugi i podpiął się do jej systemu.
Musiała mieć jakąś starą wersję, bo zajęło mu to zaledwie kilka sekund.
Zamachnęła się i zaatakowała klęczącego przed nią Toneriego. Ten upadł na ziemię unikając ataku. Ostrze odcięło pasmo jego białych włosów.
Oczywiście.
Schola, jesteście tam jeszcze? *Przerażona zachowaniem Kapłanki schola wychyla się zza wersalki i nieśmiało kiwa głową* Do roboty, dzieciaki!
Ale Klisza. Ale Klisza. Ale Klisza, ale klisza, aaaaale klisza!
- Hinata co Ty wyprawiasz?! - Sasuke doskoczył między nich osłaniając Wybranego swoim ciałem. Zablokował jej kolejne uderzenie.
Nie. Nie. Nie. Nie. Sasuke był jedyną postacią, którą chociaż przez chwilę polubiłam w tym opku. Nie może umrzeć, żeby Jezus i maszyna mogli się później gzić podczas sianokłosów w tej wsi.
:(
- Co ona wyprawia? - czerwonowłosy przechylił głowę na bok zdziwiony pytaniem youkaia
UGH! Takich. Słów. Się. Nie. Odmienia.
Przy tylu błędach nadal miałaś nadzieję, że aŁtorka nie popełni takich błędów?
- To do czego została stworzona. Zamierza przynieść swemu Panu głowę Wybranego. Czyż to nie oczywiste? Nie przeszkadzaj jej, psie. - syknął i szarpnął nićmi przez co Hinata jak marionetka ruszyła do przodu. Zaatakowała Opiekuna swoim ostrzem, a gdy ponownie została zablokowana Shinigami wykorzystał ten moment. Szarpnął kolejną z nici przez co dziewczyna kopnęła Sasuke w bok.
K.O!
*YOU DIED*
Fatality!
Z głośnym hukiem uderzył w drzewo stojące parę metrów dalej.
Kolejne szarpnięcie. Kolejny atak. Złapała za materiał yukaty Otsutsukiego i uderzyła jego twarz otwartą dłonią zostawiając na niej ślad swoich ostrych pazurów.
Dlaczego Sasori nie kazał jej zabić go od razu? To byłoby zbyt proste, prawda?
Nieudolne budowane napięcia? Check.
Obrócił się na bok łapiąc za ranę. Bogini Śmierci sterowana przez Sasoriego stanęła na jego głowię mocno przyciskając ją stopą do ziemi.
A główka pod naporem mecha maszyny rozbryzgała się wesoło jak dorodny arbuz.
I gdyby takie było zakończenie, uznałabym, że aŁtorka ma trochę dystansu do swojej twórczości. To byłoby jedyne zakończenie ratujące opko.
- Podnieś go. - rozkazał Indra. Za sprawą nici wykonała polecenie. - Chcę widzieć jego twarz jak umiera.
W sensie… jak twarz umiera? Bo to wynika z tego zdania.
Przecinki są dla chołoty!
- Błagam... - po raz kolejny wyszeptała swoją prośbę. Nie potrafiła powstrzymać wypływających łez, gdy jej ostrze skierowane było w stronę Odkupiciela.
- Wybacz ale nie mogę Cię zabić. - Toneri obdarzył ją najcieplejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widziała. Rozłożył ramiona sygnalizując, że poddaje się. Również rozpłakał się
Te emocje! Czujesz, Inkwizytorze? Bo jak tak trochę nie...
Emocje gorsze niż na grzybobraniu.
- Tak bardzo Ci współczuję Hinata. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że zabiłem osobę którą kocham. Kocham Cię, Hinata.
Och! Ojacie! Uuuu! Cóż za piękne wyznanie miłości. Idealne okoliczności. Lepszych nie było.
Czy on przedłożył przyszłość świata dla… jednej osoby? I to w dodatku dla maszyny?!
Otworzyła szeroko spuchnięte od płaczu oczy. Katana, którą trzymała wydawała jej się ważyć tonę. Poczuła ucisk w sercu. Nagle zobaczyła malutkie światełko w tunelu, które z każdą chwilą świeciło z coraz większą mocą.
To pociąg! Nie schodź z linii torów!
Idź w jego stronę! Błagam! Idź i już nie wracaj!
Sasori szarpnął za nici. Ostrze, które dzierżyła dziewczyna przebiło bok Wybranego. Jednak dzięki temu zbliżyła się na wystarczającą odległość. Spuściła wzrok na jego krwawiącą ranę na ustach.
- Ja Ciebie też kocham Toneri. - z całej siły zagryzła dolną wargę. Kropla krwi wypłynęła z pękniętej skóry. Nie czekając chwili dłużej wpiła się w usta cierpiącego Otsutsukiego.
Zacne wyczucie chwili. Nie ma lepszej na pocałunek.
To jest jakiś wyższy level sado-maso.
- Nie! - wściekły krzyk Indry sprawił, że ziemia zadrżała.
Pewnie. A pierdnięciem tworzył tornada.
- Już wcześniej oddałam Ci me serce... - szepnęła patrząc w jego jasne, błękitne oczy - Teraz oddaje Ci całą siebie. Moje ciało. Całą moją moc. Powtórzę to po raz kolejny. Należę do Ciebie Toneri.
Syndrom sztokholmski występuje nawet u maszyn. Ciekawe.
Wokół ich ciał zawirowały należące do nich zmaterializowane energie. Jasność Światła Księżyca przeplatała się z ciemnością nocy. Toneri przyglądał się przerażony jak łańcuchy powoli oplatają się wokół nadgarstków Hinaty.
- Moje ręce nie mogą Cię skrzywdzić. - uśmiechnęła się do niego mimo łez wypływających z jej oczu - Tak działa kontrakt między Wybranym a istotą paktującą.
… … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … … …
*Kapłanka wychodzi i trzaska drzwiami*
Czyli w tym uniwersum wystarczy złożyć krwawy pocałunek każdej istocie nieludzkiej i ma się armię podkomendnych. Świetne.
- Kontrakt? - powtórzył po niej zupełnie nie rozumiejąc co dzieje się wokół niego.
Nie wierzę, że może być tak głupi. Nawet ja pamiętam z poprzednich rozdziałów, że istniały kontrakty. Nie znałam tylko sposobu ich zawierania.
Chwila, chwila. A ta ustna przysięga? Oni przypadkiem nie mieli już jakiegoś ustnego kontraktu? Nie nadążam...
I jeszcze jedno pytanie: pozostali opiekunowie też całowali się z Tonerim? I maszyna też? Bo nie pamiętam tej sceny, a byli mu ulegli.
Jeszcze przed chwilą czuł niewyobrażalny ból a teraz ostrze rozbiło się na małe kawałeczki, zaś rana w zaskakująco szybkim tempie zabliźniała się.
- Jesteś teraz moim prawdziwym Panem, Odkupicielu.
To kim był, kurwa, wcześniej?! Po co był cały ten cyrk?!
Kapłanko, my jesteśmy chyba jakieś niewykształcone. Mam wrażenie, że z każdym słowem jest coraz gorzej.
W obliczu tego opka sześć lat seminarium duchownego i kilka lat posługi kapłańskiej jak krew w piach. Chociaż w tym przypadku bardziej jak krew z oczu.
- zacisnęła pięść łapiąc za nici. Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła zmieniły się z szkarłatnych na całkowicie czarne a sznurki, którymi była połączona z Sasorim zapłonęły smolistym ogniem.
Kłamstwo! Kłamstwo! Te sznurki od początku były czarne.
- Twoja moc jest niesamowita.
…
Twoja kreacja Mary Sue jest niespotykana. Niesamowita. Wykańczająca wręcz psychicznie.
Potężna Mary Sue jest potężna.
- Toneri stanął ramię w ramię ze swoją ukochaną przyglądając się swoim dłoniom, które emanowały ogromną ilością Energii Światła Księżyca.
Jestem ciekawa, czy to ma jakiekolwiek znaczenie dla dalszej akcji opka.
Ja czuję, że zaraz pierdolnie i będzie powtórka z Nagasaki.
Moc powoli rozchodziła się obejmując całe jego ciało.
Hinata wzniosła ręce do góry.
< I zaczęła cicho śpiewać Abba Ojcze>
Ja tu widzę zerżnięcie z Dragon Balla! Kula Gengi?!
Przez to, że od kilkuset lat nie pochłaniała dusz jej umiejętności zmalały.
Jednak teraz mając moc Księżyca krążącą w jej żyłach czuła się niesamowicie.
Oni tam narkotyki biorą. To jest jedyne logiczne wytłumaczenie.
Narkotyki są odpowiedzią, ale mam jeden problem. Dlaczego jako istota niższa, jak to aŁtorka określiła kontraktująca, mogła pochłonąć energię Toneriego? Nie powinno być na odwrót?
Maszyna Hyuuga przeszła z bycia pasożytem w symbiozę z żywicielem.
- Nie wchodź w drogę memu Panu, nic nie znaczący śmieciu! - warknęła a zza góry wydobył się głośny ryk.
Co? Albo ta góra była bardzo mała, albo nie mam pomysłu, jak można usłyszeć coś, co dzieje się po drugiej stronie góry.
Niedźwiedzica Tenten powróciła?!
Niespodziewanie zerwał się mocny wiatr. - Powstań, Saibankanie!
Mam dosyć kolejnych nadnaturalnych istot. Mam oficjalnie dosyć. A ta na dodatek zerżnięta z jakiejś gry.
Na wzgórzu powstało pęknięcie spowodowane wbitymi w niego szponami. Szponami należącymi do wielkiego, ślepego, czarnego smoka.
Tata przyszedł do maszyny Hyuugi. Ale że był starą wersją mecha-smoków, nie miał wgranego skryptu na widzenie.
- Saibankanie! Przywołałam Ciebie, gdyż Twe imię zwiastuje osąd! - krzyczała w niebo słowa przypominające wyniosłością ich tonu modlitwę - Nie patrzysz oczami lecz sercem. Ukaż wszystkich, którzy przeciwstawiają się Twej Pani!
Aha. Czyli nie patrzy sercem, tylko rozkazami Hinaty. To ma sens. To z pewnością ma sens.
Nie. Nie ma.
Zgodnie z jej rozkazem mityczne zwierzę odbiło się od skał zbiegając wzdłuż nich z głośnym rykiem. Rozcinało skrzydłami ciała przeciwników. Przygniatał stopami wrogów i przebijał ich ostrymi pazurami. Zionął ogniem żywcem paląc wojowników ciemności.
Jak się zionie ogniem żywcem? Przecinki naprawdę są ważne.
Mnie bardziej zastanawia to, jak można palić żywcem armię martwych zwłok?
- Nie uciekniecie przeznaczeniu. - odwrócili się na dźwięk znajomego głosu. Kilka kroków od nich stał Indra. Wytworzył wokół siebie smugę powstałą z krwi swoich ofiar pomieszaną z mocą ciemności.
Już bardziej zagmatwanych, pseudopatetycznych opisów nie dało się najebać. Nie dało.
Ja mam! Ja mam! Wytworzył wokół swojej osoby świetlistą, mieniącą się we wszystkich ciemnych kolorach mroku smugę, która rozpoczęła swoje istnienie wraz z nadejściem pierwszych ofiar. Ich krew stanowiła budulec dla jego mrocznej potęgi, a połączona z mocą ciemności, była bronią nie do odparcia dla zwykłych Bogów Śmierci.
Zaczynam się o Ciebie martwić, Inkwizytorze...
Wcale, a wcale nie ma takiej potrzeby, Kapłanko. <Uśmiecha się delikatnie.>
*Kapłanka triggered*
Zakończona ona była diabelską głową z ostrymi zębami i szpiczastymi rogami
Skąd tam się wzięła podobizna diabła? Co się dzieje z tym uniwersum?
- Czasy jasności minęły. Nadszedł moment, aby pokazać Wam mrok żyjący w Waszych sercach!
Mrok w moim sercu zaczął żyć po przeczytaniu tego opka.
Powiało grozą.
.....
Nie mógł zliczyć ile dni i nocy trwała już ta walka. Nie mógł zliczyć ile pochłonęła ofiar.
Wszędzie wokół były płomienie. Kolejny huk. Piszczało mu w uszach.
Ja dalej uważam, że Toneri ma flashbacki z Nagasaki.
Kapłanko, czy mi się wydaje, czy aŁtorka ucięła epicką walkę z siłami ciemności?
Nie mylisz się, Inkwizytorze. Po co kwapić się pisaniem sceny ostatecznego rozrachunku, skoro można zaserwować szybciutką ekspozycję?
Przytłumione krzyki dochodziły do niego. Chciał zasnąć. Był tak bardzo zmęczony. Uchylił delikatnie (!)(!) powieki, które były zaskakująco ciężkie..
Zaskakujące jest to, że Kapłanka…
Błagam. Błagam, pozwólcie mi umrzeć. Ja już nie dam rady, nie zniosę tego więcej.
Aha. Nie było tematu.
- To koniec, Odkupicielu - podniósł wzrok. Stał przed nim mężczyzna w identycznej yukacie jak jego.
Założę się, że czytałam to zdanie już przynajmniej siedem razy.
I co z tego? Pewnie wszyscy zaopatrywali się u tego samego krawca.
Różniły się tylko kolorem wyszytych na niej symboli. Jego długie, ciemne włosy delikatnie (!) powiewają (!) na wietrzę (!).
*Kapłanka w akcie desperacji patrzy na kadzidło i zastanawia się nad wznieceniem pożaru*
Musimy napisać do Rady Języka Polskiego, żeby zakazali używania tego słowa. ^^
Czerwone oczy rozbłysły. Miały kolor krwi.. Kolor księżyca.
O. Nie. O. Najświętsi bogowie. Kurwa. Nie. Nie dam już rady. OD KIEDY KREW MA INNY KOLOR NIŻ CZERWONY?!
Od wtedy, od kiedy księżyc ma kolor czerwony, Kapłanko. ^^
Uniósł głowę ku niemu i wyciągnął dłoń w jego kierunku. Patrzył na niego przez poranione palce.
- Więc tak skończę? - szepnął do siebie.
Mam nadzieję.
Oby. Błagam. Niech to będzie koniec.
- To nie koniec! - zza jego pleców wybiegła Hinata.
*Kapłanka zaczyna kiwać się w tył i przód i rzewnie płakać.*
:(
Jej długie włosy musnęły jego policzek, gdy go mijała. Wyciągnęła stępioną katanę - To nie koniec! Dopóki żyję.. - z jasnych oczu wypłynęły łzy, obmywające brudną od krwi i kurzu skórę - Dopóki żyję nie pozwolę żeby tak to się skończyło! Zabiję Cię, In…
Maszyno, miałaś na to (o ile dobrze zrozumiałam ze streszczenia powyżej) kilka dni. Co się teraz zmieniło?
Znowu laga złapała. Niech jej ktoś w końcu zrobi aktualizacje, bo to się robi irytujące.
Urwała w połowie słowa. Na jej twarz, w miejsce dotychczasowej determinacji, wstąpiła mieszanina szoku, strachu oraz grymasu bólu. Jej krzyk zdawał się rozchodzić echem po całej wiosce.
A tak naprawdę siedział na tyłku pod strzechą.
Prawą rękę, w której dziewczyna dzierżyła katanę, przebił strumień szkarłatnej energii. Owinął się wokół jej przedramienia i z dużą siłą cofnął do właściciela. W akompaniamencie głośnego chrupnięcia kości dziewczyna została pozbawiona kończyny na wysokości barku.
Wiesz, co jest smutne, Kapłanko? Jest mi wszystko jedno, jak zginie, byle zginęła szybko.
Podpisuję się pod tym rękami i nogami, Inkwizytorze.
- Hinata!
To co jeszcze niedawno było dla niego tylko przerażającym snem stało się rzeczywistością. Patrzył jak dziewczyna, którą kocha upada na kolana i wyje z bólu. Jego oddani przyjaciele mogli już zginąć gdzieś na polu bitwy. Za niego.
Ale miał ich w tyłku i nie wiedział, co się działo z jego przyjaciółmi.
- Poddaj się Odkupicielu. Powtórzę. To koniec. - Indra patrzył na niego z góry. Z wyższością i obrzydzeniem.
Zgadzam się z Indrą. Czyżbym zaczynała lubić tę postać?
- Poddać się? - Toneri trząsł się. Jednak nie ze strachu. Nie mógł opanować swego ciała przez wściekłość powoli rozchodzącą się po jego zmęczonym, obolałym ciele
Kunszt tego zdania powala. Dosłownie.
- Skrzywdziłeś ją. Nie wybaczę Ci tego! - otoczyła go jasna materia emanująca tak dużą ilością mocy Księżyca, że sam przebywanie blisko niej przytłaczało Indre.
Deklinacja być dla debil.
Rachunek u terapeuty rosnąć.
- Walczysz na marne! - krzyknął wściekły i zacisnął pięści. Krwista smuga uformowała się ponownie w kształcie diabelskiej postaci - Znasz swoje przeznaczenie.
My nie znamy. Naprawdę. Po przeczytaniu blisko pięćdziesięciu stron tego bajdurzenia, dalej nie znamy przeznaczenia Toneriego. Niech. Ten. Śmieć. W. Końcu. Zginie. Niech te męki się skończą.
Co gorsza, Kapłanko! my nie znamy fabuły tego opka. Nie rozumiemy akcji. Nie wiemy nic.
- Przeznaczenie? - Otsutsuki zaśmiał się gorzko prostując się - Jeszcze nie zrozumiałeś? W przeznaczeniu nie ma nic o NIEJ. W żadnej księdze, w żadnych zapiskach.
Skrybowie, którzy przepisywali księgi, nie byli w stanie zapisać ani słowa o mecha-smoku. I w sumie im się nie dziwię.
Także nie przypuszczałeś, że tak to się skończy. Przeznaczenie nie gra tu żadnej roli od momentu, gdy stanęła na mojej drodze. Rozumiesz? - uniósł dłoń do góry (!). Ziemia zadrżała. Jezioro wzburzyło się - Zdolności Bogów Śmierci są niesamowite, prawda Yashin?
SKĄD TAM SIĘ WZIĄŁ YASHIN?!
Ale w Naruto Jashin się pisze przez J...
Z tafli wody powoli (!) zaczęły wyłaniać się postacie. Ubrane w jasne yukaty klanu Otsutsuki.
SKĄD SIĘ BRALI CZŁONKOWIE KLANU OTSUTSUKI?! ROZMNAŻALI SIĘ PRZEZ PĄCZKOWANIE?!
- Nie obchodzi mnie przeznaczenie! - krzyknął Toneri, gdy poczuł za sobą obecność tysięcy Wybranych
… … … … … … … … … … … … … … … … … … …
Dobrze. Świetnie. Doskonale. Żądam odpowiedzi. Według aŁtorki klan Otsutsuki miał swój początek (mniej-więcej) tysiąc lat temu. Życie jednego człowieka to dajmy na to 30-40 lat (uśredniając, a nawet zaniżając). Chcę wiedzieć, czy Wybrani żyli rok? A może każdy w klanie Otsutsuki był Wybranym? Bo nie rozumiem, skąd mogło się wziąć ich tysiące.
Ja już nie daję rady, nie daję rady… Mamo, zabierz mnie stąd… T_T
- Noszę w sobie moc Światła Księżyca. Mam w sobie poświęcenie wszystkich moich poprzedników. W moich żyłach krąży moc mej ukochanej, będącej mi zakontraktowaną. To Twoje starania są daremne!
Tak, zwłaszcza krew maszyny ci pomoże. Na pewno.
To oni się scalają, czy o co chodzi? Może ten kontrakt to takie mistyczne zaręczyny?
Skumulował energię w jeden punkt tworząc gigantyczną kulę. Zawisła ona nad nim oraz wszystkimi Wybranymi. Wyciągnęli ręce ku górze, ku powstałej kuli. Jednym głosem zaczęli śpiewać modlitwę.
Abba, Oooojcze. Abba Oooojcze...
Kula Gengi jak nic.
- Dajcie mi swą moc, bracia. - szepnął i wyciągnął zza materiału yukaty kryształowy flet.
Wyczuwam krwawiące oczy.
Przystawił go do swoich ust - Ostatnia Ceremonia Oczyszczenia rozpoczęła się... - dmuchnął w instrument.
Dlaczego… Dlaczego on wyjął ten zasrany flet dopiero teraz? Nie mógł tego zrobić na początku walki? I skąd on go, do jasnej ciasnej, wziął? Mam tu na myśli to, że nosząc kimono, czy yukatę, nie MA MIEJSCA na schowanie czegoś pod spodem.
Ty dobrze wiesz, skąd go wyciągnął. :D
Czas zdawał się stanąć w miejscu.
A tak naprawdę przyspieszał.
Jego Bóg-Ojciec bawił się z czasem.
Piosenka śpiewana przez Wybranych prowadziła go. Grał na instrumencie w rytm tej pieśni.
Chyba to on zaczął grać, więc to reszta dostosowała się do jego linii melodycznej…
Poza tym słyszał już tylko gong Świątyni Księżyca.
Gdzie się odbywa akcja?!
Może świat w tym uniwersum jest płaski i dźwięk się jakoś inaczej rozchodzi?
Przecież były tam góry!
Kula energii powoli (!) unosiła się ku górze (!). Z każdą chwilą coraz bardziej zasłaniała Krwawy Księżyc.
- Przestań! - Indra zasłonił uszy upadając na kolana. Z jego oczu wypłynęła strużka krwi.
No to ładnie musiał Toneri dawać (hehe) jazzu, skoro aż tak fałszował, że doszło do krwawienia oczu… Bardziej pasowałoby raczej krwawienie z uszu...
Nie wierzyłam, ale już wierzę. Tutaj ludzie (tudzież mutanty) serio umierają tylko z powodu krwawiących oczu.
- Oczyść tą (TĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘ) ziemię...
Inkwizytor pragnął zaznaczyć, że przy bierniku zaimka ta, odmiana jest tę.
- szepnął w przerwie od gry na flecie. Wraz z jego słowami żywe trupy upadły na ziemię zamieniając się w proch.
Te trupy mają więcej żyć niż armia Nocnego Króla. Naprawdę. Ile razy te zombiaki już padały i powstawały na nowo? Z trzy/ cztery?
Zobaczysz, to one wygrają w ostatecznej bitwie!
- Oczyść tą (!) ziemię z zanieczyszczeń i chorób. - dośpiewali mu Wybrani.
- Oczyść tą (!) ziemię...
- Oczyść tą (!) ziemię z plugastwa i plag.
- Oczyść tą (!) ziemię...
- Oczyść tą (!) ziemię z klątw i przekleństw.
- Oczyść tą (!) ziemię z wszelkiego zła, w imię mocy Księżyca! Na rozkaz i słowa Odkupiciela! Opuść tą (!) ziemię mroczna kostucho!
Co? To Indra awansował z bycia cesarzem Japonii na kostuchę? Jak? JAK?!
Ja z kolei sądzę, że to dyskretne zerwanie związku z maszyną Hyuugą. Wiesz, w Europie kostucha, w Japonii shinigami, to mniej więcej to samo. Tą mową chciał dać jej do zrozumienia, że to koniec czerpania… z jego aury.
- po raz ostatni Toneri dmuchnął we (XD) flet. Instrument rozsypał się na drobne kawałeczki.
Dość słaba ta ostateczna broń na walkę z najgorszymi złymi. :(
No to nieźle musiał zajechać ten biedny instrument.
- Nie! To nie może się tak skończyć! - skóra Indry popękała jak porcelana. Powoli opadała na zgliszcza.
Dlaczego? Jaka jest tutaj zależność? Po co była ta cała walka, skoro Toneri mógł poskładać przeciwnika dmuchaniem w picolo?
Ekhem… Kapłanko, czy ty kiedykolwiek słyszałaś dźwięk kryształowego fletu?
- Odejdź Indra. - Bóg Śmierci podniósł wzrok. Tuż przed nim stał jego brat bliźniak. Asura dotknął jego uszczerbionego policzka - Zaznaj spokoju mój bracie.
Kanon się kłania, chociaż z tym opkiem i tak nie ma on prawie nic wspólnego. Indra i Asura byli braćmi, ale nie bliźniakami. Indra był pierworodnym, natomiast jego brat przyszedł na świat znacznie później.
Po tych słowach wiatr zdmuchnął proch pozostały po jego istnieniu.
Żegnaj, niecny cesarzu Japonii. Będziemy o tobie pamiętać. [*]
- Hinata, wytrzymaj proszę! - po policzkach Toneriego spływały łzy. Klęczał przy dziewczynie delikatnie (!) podtrzymując jej głowę.
Bez ręki też można żyć. Nie dramatyzuj, Toneri.
No… Naruto i Sasuke stracili ręce i jakoś nie narzekali…
- Przeżyję.
Oj. Szkoda.
+1
- jęknęła próbując się podnieść - Jego ręce nie mogą mnie zabić. Po prostu boli. - syknęła z bólu. Mimo wszystko uśmiechnęła się do niego czule.
Do Sasoriego? Gubię się w tym zapisie i podmiotach!
- Hinata... - Otsutsuki zamarł widząc pękniecie na jej policzku. Bogini Śmierci podniosła lewą dłoń do twarzy. Jej palce odpadały kawałek po kawałku.
TAK! MOŻE JEDNAK ZGINIE!
No. To ja otwieram szampana. Imprezujemy, Inkwizytorze!
- Oczyść tą (!) ziemię z wszelkiego zła... - powtórzyła słowa Wybranego. Spojrzała po raz ostatni w jego zaczerwienione od płaczu oczy - Dziękuję, że mnie pokochałeś i pozwoliłeś mi pokochać Ciebie.
Po co ta cała gadka, skoro przed chwilą sama powiedziała, że nie zginie?
Lol, Inkwizytorze, anime nie oglądałaś? Przecież zawsze przed śmiercią jest dramatyczne wyznanie miłości.
- Nie zgadzam się! - objął jak najdelikatniej jej rozpadające się ciało. Nim zdążył się zorientować w jego dłoniach została tylko yukata należąca do dziewczyny. Zawył z rozpaczy.
Auuuuu - pomógł mu wierny wilk.
Wyję z radości!
Na nocnym niebie pojawiła się Lawina Ognia. Spojrzał na spadające gwiazdy.
- Błagam... - szepnął wtulając twarz w ubranie, które należało do Hinaty - Błagam pozwól mi jeszcze raz ją spotkać!
Kogo on błaga? Lawinę? Sasoriego? Indrę? Asurę? KOGO?!
Może swojego ojca, skoro był Jezusem…?
- W tej gablocie mamy ukazane starożytne księgi.
Tenten? Też tam jesteś?!
Jeżeli jest jakaś brązowa księga, to pewnie tak. ^^
Ze skórzaną okładką, dla przypomnienia!
Zachowały się one mimo spalenia Świątyni Księżyca tylko dlatego, że były przechowywane w specjalnych warunkach. Mnisi najpierw owijali je...
- Ale przynudza. - jęknął Shikamaru i przeciągle ziewnął.
Ooo, Shikamrumru wreszcie powraca. Kruku ze stalowymi skrzydłami, dlaczego nie brałeś udziału w bitwie? Co się działo z tobą i innymi opiekunami? Tak wiele pytań, a odpowiedzi ni widu ni słychu...
Przez przypadek aŁtorka zrobiła coś kanonicznego. Shikamaru pewnie leżał gdzieś z boku i patrzył na chmurki.
- Jesteśmy w muzeum. Nie wiem czego się spodziewałeś, Ty ignorancie. - skarciła go Tenten i uciszając go gestem dłoni.
Idealnie pasuje! Przecież Tenten chce, żeby Shikamrumru poznał jej rodzinę. :3
- Po co mamy słuchać o jakichś bajeczkach wyssanych z palca? - Sasuke wyciągnął telefon i zaczął przeglądać social media dla zabicia czasu - Nie jesteśmy dziećmi, żeby wierzyć w taki syf.
My za to musiałyśmy cofnąć się w rozwoju, żeby znieść jakoś to opko. Przypominam o rosnącym rachunku u terapeuty.
Nowa teoria. To wszystko naprawdę była narkotyczna wizja po mleku.
- Gdzie Toneri? - zapytał Neji, gdy zauważył brak ich przyjaciela.
…
Nie żyje? Przynajmniej taką mam nadzieję.
Jakoś mi go nie żal. :)
Toneri stał ( :( ) wpatrzony w obraz przedstawiający dwójkę ludzi. Jasnowłosego mężczyznę i długowłosą kobietę.
Czego się spodziewałam po tak długim czasie spędzonym przy tym opku? Przecież ci mutanci składali się tylko z włosów i oczu.
Obydwoje mieli na sobie maski, także nie mógł dostrzec ich twarzy jednak coś przyciągało go do tej pracy. Zatytułowana była "Nie-przeznaczeni".
Aha. Czyli do końca nie poznamy przeznaczenia Toneriego. Świetnie. Wcale nie czuję, że zmarnowałam czas. WCALE.
Tyle godzin analizowania i co z tego mamy, Inkwizytorze?
Niezapłacone rachunki u terapeuty?
I alkoholizm.
Nagle do jego uszu dobiegł bliski jemu dźwięk. Cicha melodia wybijana przez gongling.
Przez tę miejscowość? Przecież akcja dzieje się w Japonii, a nie w Chinach!
Ja zakładam, że miało to być coś na wzór dzwoneczka, ale aŁtorka znów poległa podczas robienia researchu.
Dokładnie taka sama, jaka wydobywała się z tego, który należał do niego.
Odwrócił się w poszukiwaniu jego źródła.
Poczuł dziwny, jednak dziwnie znajomy ucisk w sercu.
A może jednak… dziwny? Albo dziwnie dziwny?
- Błagam... - szepnął wtulając twarz w ubranie, które należało do Hinaty - Błagam pozwól mi jeszcze raz ją spotkać!
Zakazuję.
That’s it? Really? REALLY?
// KONIEC!
Dzięki bogu/ Bogu/ bogom / bóstwom i wszystkim innym bytom wyższym. Ło boi. Ciężka to była droga.
Tak jest! To już jest koniec... Nie ma już nic! Jesteśmy wolni! Możemy iść!
Jest 3.30 jak kończę to pisać! Jednak już musiałam! Musiałam!
Delikatnie sugeruję, żeby zerknąć chociaż raz przed publikacją dzieUa. Chociaż raz...
*Kapłanka patrzy z odrazą na pierwszy wyraz w wypowiedzi Inkwizytora*
Jak wrażenia po tym rozdziale i ogólnie całości opowiadania?
…
Ómarłam.
Umrzałam terz.
PS. Mam nadzieję, że zrozumieliście zakończenie.
…
NIE KURWA, NIC NIE ZROZUMIAŁAM Z TEGO OPOWIADANIA. NIC. KOMPLETNIE NIC.
Nie, ale to nie nasza wina.
Czy chciałam cokolwiek inaczej napisać niż ostatecznie napisałam? OCZYWIŚCIE, ŻE TAK.
To dlaczego nie napisałaś tego inaczej? DLACZEGO?
- Chciałam Nejiego zabić. (Dlaczego nie dałaś mu takiego komfortu i nie zakończyłaś jego cierpień w opku?)
- Chciałam Hinate zabić tak na amen amen. (Trzeba było to zrobić. Potwierdzam.)
- Chciałam, żeby wszyscy byli startowo takimi złymi duszkami jak nasza Hinata czy Obito. (Oni nie są złymi duszkami, oni są tylko koszmarnie wykreowani i to wszystko, co mają złego, bo do tej pory nie wiem, o co chodziło antagoniście. A Hinata była po prostu Mary Sue.)
- Chciałam pokazać więcej historii klanu Otsutsuki ale oczywiście nie starczyło mi czasu i energii żeby dodać kolejny wątek. (I dzięki bogom za to, bo większej abominacji nad tym klanem bym nie zniosła. Spokojnie, Kapłanko, to naprawdę koniec.)
DZIĘKUJĘ WAM ZA BYCIE ZE MNĄ!
3...2...1... Startujemy ze Zniewolonymi co?
O nie. O nie, nie, nie, nie, nie. Ja nie jestem na to gotowa. Za dużo, za szybko, za… źle. Nie.
Ale Kapłanko! AŁtorka nas zaprasza! Szkoda nie skorzystać. ^^ Ale może za miesiąc, dwa, trzy, rok, kiedy już opłacimy terapeutę. ^^
Ja to przy okazji chyba na odwyk będę musiała iść…